17 maja mija 25 lat, odkąd chińskie siły bezpieczeństwa zabrały 6-letnie tybetańskie dziecko, Gendun Choeki Nyima, i jego rodziców z odległego miasta w Tybecie. Od tamtej pory nikt się o nich nie dowiedział. Dziś nikt poza chińskimi władzami nie ma pojęcia, gdzie są, co robią i czy kiedykolwiek będzie można ich jeszcze zobaczyć publicznie lub żyć swobodnie.
And yet neither the child, now in his early 30s if he’s still alive, nor his family members had been accused of any crime. Raczej, chłopiec został zidentyfikowany przez zespół tybetańskich mnichów i lamów jako reinkarnacja głównego nauczyciela religijnego, Panczen Lamy, co było decyzją, której rząd chiński się sprzeciwiał.
Władze, używając procedury, której brakowało autentyczności i która wiązała się z fabrykacją, zmusiły inną grupę mnichów do zidentyfikowania innego dziecka w tym samym wieku, Gyaltsena Norbu, jako oficjalnej reinkarnacji Panczen Lamy.
Od tego czasu, ten drugi kandydat był paradowany corocznie w Tybecie, w towarzystwie policji, urzędników i masowej operacji reklamowej z udziałem setek przymuszonych czcicieli. Pomiędzy tymi wizytami, był on skutecznie przetrzymywany w areszcie domowym w Pekinie i nigdy nie pozwolono mu na swobodne podróżowanie lub otwartą rozmowę z obcokrajowcami.
Wysiłki władz chińskich mające na celu usprawiedliwienie trwającego ćwierć wieku wymuszonego zniknięcia dziecka są niedorzeczne i mrożące krew w żyłach: Mówią, że Gendun Choeki Nyima jest trzymany w tajemnicy „dla własnej ochrony”. Brak wolności Gyaltsena Norbu nigdy nie został zakwestionowany przez chińskie władze, najwyraźniej dlatego, że uważają one, że skuteczne uwięzienie w Pekinie jest właściwe.
Jednakże, w tradycji tybetańskiej, od prawdziwych reinkarnowanych lamów oczekuje się szerokich podróży, studiów w wielu instytucjach i spotkań z szerokim wachlarzem lamów w celu uzyskania nauk i przekazów, które są kluczowe dla ich roszczeń do wiedzy i religijnej autentyczności. Kiedy osiągną pełnoletność, mogą również odejść od swoich religijnych zobowiązań, co zdarza się stosunkowo często poza Tybetem.
XVII Karmapa, inny wysokiej rangi lama uznany przez chińskie władze w latach 90-tych, otrzymał przynajmniej pozwolenie na edukację w swoim własnym klasztorze – eksperyment, który zakończył się hańbą dla władz, gdy uciekł na wygnanie w 1999 roku. Takich szans nie wykorzystano jednak w przypadku oficjalnego Panczenlamy, który pozostaje więźniem w propagandowej gablocie, jak na ironię mającej pokazywać przyznanie przez rząd wolności religijnej Tybetańczykom.
Kwestie leżące u podstaw tej parodii łamania praw człowieka są oczywiście polityczne. Władze chińskie chcą mieć absolutną kontrolę nad wyborem następnego Dalajlamy, ponieważ obecny XIV z tej linii jest niekwestionowanym przywódcą narodu tybetańskiego; ma on obecnie 85 lat i mieszka na wygnaniu w północnych Indiach. Dwóm osobom wybranym na Panczenlamę rząd chiński zrujnował życie tylko po to, by móc ogłosić, że jedna z nich jest tybetańskim lamą o wystarczającym stażu, by po śmierci obecnego Dalajlamy zainstalować wybrane przez siebie dziecko jako 15. Dalajlamę, zamiast dziecka, które prawdopodobnie zostanie wybrane przez Tybetańczyków na wygnaniu.
The Dalaj i Panczen Lamas były najwyższe postacie duchowego autorytetu w Tybecie byłego rządu religijnego i cieszyć się szacunek wśród Tybetańczyków, który przekracza pluralizm regionalnych i sekciarskich przynależności. Łączyła ich, między innymi, wyjątkowa władza w zakresie wyboru i opieki nad kolejnymi reinkarnacjami każdego z nich. Załamanie się tej szczególnej relacji na początku XX wieku zostało wykorzystane przez nacjonalistyczny rząd Chin, a w znacznie większym stopniu przez Partię Komunistyczną, do ingerencji i przejęcia kontroli nad politycznymi sprawami Tybetu. Po bezpośrednim narzuceniu rządów komunistycznych w latach 50. Dalajlama uciekł na wygnanie do Indii wraz z około 80 000 uchodźców. Przynajmniej kolejne 40 000 Tybetańczyków osiedliło się na wygnaniu na początku lat 80.
Rządy czasami odgrywają rolę w mianowaniu czołowych duchownych w swoim kraju – brytyjski monarcha, na przykład, mianuje biskupów kościoła państwowego. Ale w takich przypadkach rolą rządów jest potwierdzanie wyborów dokonywanych przez wspólnoty religijne i obrona życzeń jego wyznawców.
Rola religijna rządu chińskiego w Tybecie, podobnie jak w innych miejscach w kraju, jest dokładnie odwrotna: Aktywnie stara się ograniczyć religię w Tybecie, zabraniając studentom wszelkich wierzeń religijnych, zakazując działalności religijnej pracownikom rządowym, nawet na emeryturze, i wymagając, by doktryny religijne zostały wymyślone na nowo jako część „sinizacji”. W przeważająco muzułmańskim regionie Xinjiang zatrzymuje tysiące turkijskich muzułmanów za zwykłe akty wiary.
Jeśli rząd chiński chciałby pokazać, że szanuje choćby w minimalnym stopniu interesy buddystów w Tybecie, którzy powszechnie uważają Dalajlamę za swojego przywódcę religijnego i przedstawiciela, zaprzestałby publicznego obrażania go. Władze chińskie podjęłyby z nim dialog, umożliwiłyby swobodne rozmowy między nim a duchownymi w Tybecie, potwierdziłyby jego nominacje, zaprzestałyby nakazywania sinizacji nauk buddyjskich i wycofałyby zespoły urzędników, które umieściły w każdym klasztorze w Tybecie.
Do tej pory, wysiłki rządu, aby wymusić swoją nominację na tybetańskim społeczeństwie nie powiodły się: Chociaż wielu Tybetańczyków współczuje męce, jakiej doświadczył oficjalny Panczenlama, niepotwierdzone dowody sugerują, że prawie nikt nie pokazuje jego zdjęć, chyba że jest do tego zmuszony. Dla zwykłych wierzących, rząd zrujnował swoją wiarygodność jako arbitra spraw religijnych poprzez nadużywanie nie tylko dwóch kandydatów, ale samego czczonego tytułu.
Chiński rząd musi okazać prawdziwy szacunek dla religii tybetańskiej, jej wyznawców i jej obecnych przywódców, począwszy od obecnego Dalajlamy. Bez tego, jak dotąd dowody wskazują, że wymuszone przez chińskie władze przedstawianie niewinnych uprowadzonych jako swoich pełnomocników w Tybecie nie zyska poparcia tybetańskiej opinii publicznej ani innych osób zainteresowanych wolnością religijną. Dwaj Panczenowie Lamowie i ich rodziny, których podstawowe prawa były nadużywane przez 25 lat, powinni natychmiast uzyskać wolność.