Myślę, że najważniejszą rzeczą, jaką dały mi zajęcia Birth Help i wsparcie douli, było poczucie władzy nad moim porodem. Wiedza o tym, co tak naprawdę dzieje się fizycznie podczas porodu sprawiła, że myśl o nim stała się mniej przerażająca.
Dla mam po raz pierwszy, a przynajmniej dla mnie, myślę, że istnieje wiele obaw związanych z tym, co dzieje się podczas porodu, ale nasza doula nauczyła nas, że naprawdę mamy kontrolę nad naszym nastawieniem do porodu i nad tym, jak chcemy, aby przebiegał (z wyjątkiem nagłych przypadków medycznych).
Bycie poinformowanym i uczenie się o porodzie poprzez zajęcia naprawdę pomogło nam związać się jako parze, ponieważ dyskutowaliśmy i wyobrażaliśmy sobie, jak chcemy, aby nasz poród przebiegał. Wiem też, że pomogło to mojemu mężowi lepiej zrozumieć, jak może mi pomóc podczas porodu i być aktywnym uczestnikiem, zamiast tylko stać z boku. W sumie jestem bardzo zadowolona, że zdecydowaliśmy się na współpracę z René w ramach zajęć i jako naszą doulą. Myślę, że to naprawdę dodało mi pewności siebie i było głównym czynnikiem pomagającym mi osiągnąć poród, jakiego pragnęłam!
Historia Katarzyny
Kochałam czytać i słuchać historii porodowych, kiedy byłam w ciąży, więc pomyślałam, że podzielę się swoją. Moje pierwsze dziecko, chłopczyka, urodziłam 12/9. Mój termin porodu przypadał właściwie dopiero na 12/29, a on przyszedł trzy tygodnie wcześniej!
Wiedziałam, że chcę spróbować naturalnego porodu, a mój mąż również to popierał. Ponieważ było to nasze pierwsze dziecko i nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, szukaliśmy zajęć i wsparcia douli, aby pomóc nam po drodze. Znalazłam stronę internetową Birth Help na stronie Woman’s Hospital i skontaktowaliśmy się z naszą doulą, aby umówić się na spotkanie. Spotkanie z naszą doulą, René, naprawdę pomogło mi umocnić się w decyzji o naturalnym porodzie i zapisaliśmy się również na zajęcia porodowe. Czułam się pewniej, że jestem w stanie osiągnąć naturalny poród dzięki wiedzy zdobytej na zajęciach i świadomości, że doula będzie obecna dla dodatkowego wsparcia.
W dniu 12/8/15 miałam wizytę w 37 tygodniu. Odmówiłem, aby mój lekarz sprawdził moje postępy podczas mojego 36-tygodniowego spotkania, ale przez to 37-tygodniowe spotkanie ciekawość dostała najlepsze ze mnie i kazałem lekarzowi mnie sprawdzić. Miałam tylko 1 cm rozwarcia i 70% effaced. Wiedziałam z naszych zajęć o narodzinach, żeby starać się jak najlepiej, żeby nie skupiać się na tych liczbach i nie dać się im zniechęcić, więc odłożyłam je na bok i poszłam dalej z moim dniem.
Tej nocy uczestniczyliśmy w zajęciach porodowych (Natural Birth Series), które prowadziła nasza doula. Podczas zajęć miałam kilka lekkich skurczów, ale były one tak słabe, że nie myślałam o nich zbyt wiele. Zajęcia skończyły się o 21:00 i o 22:00 byliśmy już w domu, w łóżku. O północy wstałam, żeby skorzystać z łazienki, a kiedy usiadłam, zauważyłam, że moja bielizna jest przemoczona. Wróciłam do łóżka i zdałam sobie sprawę, że tam, gdzie leżałam, była ogromna mokra plama; moje wody odeszły podczas snu! Byłam tak zszokowana. Nie czułam jeszcze żadnych skurczów.
Obudziłam mojego męża, mówiąc mu, że wydaje mi się, iż odeszły mi wody, i zadzwoniliśmy do naszej douli, René, aby dać jej znać. Po kilku pytaniach i rozmowie z nią, powiedziała, że tak, brzmi to tak, jakby rzeczywiście odeszły Ci wody. Powiedziała mi, że jeśli nie mam jeszcze skurczów, to prawdopodobnie wkrótce się one pojawią. Ponieważ chcieliśmy wejść do szpitala z aktywnym porodem, zasugerowała, żebym spróbowała wrócić do snu, jeśli to możliwe, i zadzwoniła, kiedy zacznę mieć regularne skurcze. Rozłączyłyśmy się, a ja próbowałam zasnąć, ale byłam zbyt podekscytowana! Wkrótce po tym, jak się rozłączyłam, zaczęły się moje skurcze. Mój mąż zasnął z powrotem, kiedy się położyliśmy (typowe), więc kiedy zaczęły się moje skurcze, wstałam i poszłam do drugiego pokoju, żeby mógł się przespać.
Od około 12:30 do 5:30 rano miałam skurcze. Oczywiście na początku nie były one zbyt intensywne. Wykorzystałam wszystkie techniki, o których uczyliśmy się na naszych zajęciach z rodzenia i starałam się jak najlepiej przez nie oddychać, słuchałam muzyki, wyszłam na dwór z psami, wzięłam prysznic itp. Kiedy skurcze stały się bardziej intensywne, zaczęło mnie mdlić i wymiotowałam przy każdym skurczu. W ogóle się tego nie spodziewałam. Do godziny 5:30 były one dość silne i nie chciałam już być sama, więc obudziłam męża i powiedziałam mu, że musi mi pomóc, ponieważ w tym momencie zaczęłam się trochę zniechęcać do naturalnego rozwiązania.
Zadzwoniliśmy do René, aby przekazać jej aktualne informacje. Zasugerowała, że kiedy moje skurcze będą trwały minutę i będą oddalone od siebie o około 3 minuty, oddzwonię do niej, a Dave i ja będziemy mogli podjąć decyzję o udaniu się do szpitala. Kontynuowałam poród w domu. Używałam piłki do ćwiczeń, na której mogłam się odbijać i kołysać, a mąż pomagał mi przetrwać bardziej intensywne skurcze.
Do godziny 8:00 moje skurcze trwały mniej więcej minutę i były oddalone od siebie o 3 minuty – zadzwoniliśmy do naszej douli i powiedzieliśmy jej, że jedziemy do szpitala, a ona się z nami tam spotkała. W tym momencie moje skurcze były już bardzo silne i musiałam się bardzo starać, aby je przetrwać. Bardzo pomogło mi mówienie i kołysanie się.
Sprawdzili mnie, kiedy dotarliśmy do szpitala i miałam 4 cm rozwarcia. Wysłali mnie do sali porodowej o 8:30, gdzie zostałam podłączona do bezprzewodowego monitora, dzięki czemu mogłam się poruszać. Weszłam do wanny w łazience i tam przez chwilę rodziłam. René i mój mąż byli tak wspaniali i pomocni przez cały czas, przypominając mi o oddychaniu, pomagając mi w pozycjach i zachowaniu spokoju. Mój mąż miał prysznicową różdżkę i kładł gorącą wodę na moje plecy, oferował masaż itp. Kilka razy zdarzyło się, że zaczęłam tracić panowanie nad sobą z powodu bólu… kilka razy moja doula spojrzała na mnie i z miłością powiedziała: „Weź się w garść, dasz radę!”. Mam dobry śmiech myśląc o tym teraz, ale to było to, czego potrzebowałam. Byłam w stanie sprowadzić je z powrotem na dół i przepracować skurcze, przyjmując różne pozycje, kołysząc się, wokalizując, wypowiadając mantry itp. Mój mąż mówił do mnie przez cały czas, zachęcając mnie również.
Większość czasu spędziłam rodząc w wannie. W tym czasie pielęgniarki ustawiały większą wannę porodową w pokoju. Po kilku godzinach porodu wydawało mi się, że mam ochotę przeć. Wyszłam z wanny, a ponieważ poród wydawał się postępować szybko, dla pewności omówiłyśmy prośbę o badanie szyjki macicy. Trudno było mi się nawet położyć, ponieważ moje skurcze były w tym momencie tak blisko siebie. Pielęgniarka sprawdziła mnie i okazało się, że mam 7 cm. Nie wychodziłam z wanny i przez około 30 minut przyjmowałam różne pozycje. Najbardziej naturalna pozycja dla mnie była na moich rękach i kolanach.
W tym momencie naprawdę miałam ochotę przeć, a kiedy pielęgniarka sprawdziła mnie ponownie, miałam 10 cm, więc zadzwoniła do lekarza. W tym momencie myślałam, że to już czas, skoro wzywają tu lekarza. Niestety, ten dzień był dniem wolnym mojego stałego lekarza, więc na porodówkę przyszedł inny lekarz. Lekarz na wezwanie chciał, żebym leżała płasko na plecach, żeby przeć, i chodziliśmy tam i z powrotem o tym. To nie był mój plan, a mój stały lekarz nie miał nic przeciwko temu, żebym była w jakiejkolwiek pozycji, której potrzebowałam; jednak ten lekarz nie był. Ostatecznie zgodziliśmy się na pozycję siedzącą.
Zaczęłam przeć z każdym skurczem, który czułam. Ciężko było mi złapać oddech i w niektórych momentach pchania byłam nieco zdenerwowana. Moja doula i mąż naprawdę pomogli mi złapać oddech, uspokoić się i wykonać kilka dobrych pchnięć. To było dziwne, ponieważ kiedy nie parłam/odczuwałam skurcze, tak naprawdę nic mnie nie bolało, co mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że parcie będzie wiązało się z przerwami od bólu. Chyba nie byłam pewna, czego mogę się spodziewać po tej części porodu. Tylko podczas parcia było bolesne. Parłam przez około 20 minut i mój syn urodził się o 11:24 rano, ważąc 5 funtów i 5 uncji.
Jedną z rzeczy, których chcieliśmy było opóźnione zaciskanie pępowiny. Mój mąż musiał naprawdę powstrzymać lekarza od natychmiastowego przecięcia pępowiny i przez kilka minut chodzili tam i z powrotem nad tym. Ostatecznie lekarz poczekał po tym, jak mój mąż nalegał milion razy, że tego właśnie chcieliśmy.
Od początku do końca mój poród trwał trochę mniej niż 12 godzin. Byłam tak oszołomiona, że nie mogłam uwierzyć, że naprawdę właśnie urodziłam to dziecko! To była najbardziej niesamowita rzecz w historii!
Catherine Wright
.