„Niektórzy ludzie mogą myśleć, że jest to najbardziej cnotliwe miejsce pod słońcem, ale niech spojrzą na te strony, a być może otworzą oczy ze zdumienia na ilość przestępstw popełnianych co noc w „tym Mieście Braterskiej Miłości”.”
Tak zaczynał się anonimowo napisany Przewodnik dla Nieznajomego, czyli Kieszonkowy Towarzysz dla Fantazyjnych Zawierający Listę Domów Gejów i Pań Przyjemności w Mieście Braterskiej Miłości i Siostrzanego Uczucia, opublikowany w 1849 roku.
„Wiele setek mężczyzn, tak, mogę powiedzieć tysiące, jest co tydzień wodzonych w sidła zastawione przez przebiegłych kurtyzan”, których szacunkowa liczba „wynosi dziesięć tysięcy i więcej.”
Faktycznie, nie mamy jak się dowiedzieć. Ale wiemy z wystawy online Library Company – Capitalism By Gaslight – że „handel kwitł … że prostytucja urosła do „wysoce lukratywnego biznesu dla niektórych dziewcząt, młodych kobiet” i „owdowiałych lub opuszczonych”, którzy „zwrócili się do prostytucji, aby utrzymać siebie i swoje dzieci.” Tak zwany najstarszy zawód „pozwalał młodym kobietom (wiele z nich to Afroamerykanki) na odrobinę ekonomicznej i społecznej niezależności, której nie mogłyby mieć w innym przypadku. Oszczędne kobiety pracowały na swój sposób, by stać się odnoszącymi sukcesy madamami, które żyły we względnym komforcie.”
Prostytutki, lub osoby świadczące usługi seksualne – „nieuporządkowane kobiety, jak często je nazywano – były znajomymi postaciami w krajobrazie nieuporządkowanego miasta” napisała historyk Marsha Carlisle. „Poruszały się swobodnie i otwarcie w parkach, na ulicach i w miejscach rozrywki. Wraz z nędzarzami i handlarzami, wykorzystywali przestrzeń publiczną dla własnych korzyści. (…) Ich domy publiczne znajdowały się w mieszanych dzielnicach, ale ich środowisko pracy obejmowało ulice, parki, teatry i lokalne tawerny.”
Prostytutki z siedzibą w dziesiątkach domów publicznych na zachód od Placu Waszyngtona zabiegały o klientów w pobliskich teatrach (Arch, Chestnut i Walnut Street Theatres), których właściciele doceniali fakt, że pracownicy seksualni przyciągali płacących klientów. Według Carlisle’a „prostytutki wystawiały się z trzeciego poziomu teatru od początku istnienia amerykańskiego dramatu. Przychodziły do teatru z domów publicznych w grupach, często na kilka godzin przed kurtyną. Gdy już tam były, nawiązywały kontakt z klientami, starymi i nowymi, na górnej galerii, do której prowadziło specjalne wejście na ich użytek.” W pewnym momencie o filadelfijskich teatrach mówiono, że „roją się” od „tłumów malowanych prostytutek”, które „eksponowały swój bezwstyd” w „szerokim blasku lamp.”
Mary Shaw i jej klienci mogli łatwo uciec od „szerokiego blasku”. Dobrze urządzony „dom łóżkowy” Shaw prosperował zaledwie kilka kroków na południe od Walnut Street, tuż przy Blackberry Alley. Przewodnik opisywał Shaw jako gospodynię „najsprytniejszego rodzaju”, znaną „z sympatycznego usposobienia i dobroci serca”, a także z bardzo dogodnej lokalizacji. Nie mniej niż siedem innych burdeli znajdowało się przy Blackberry Alley (obecnie Darien Street), która biegła dwie przecznice od Walnut do Spruce.
Jednakże, nie ma tam żadnego historycznego znacznika do znalezienia.
Na #4 Blackberry Alley, według naszego przewodnika, „utalentowana, spełniona, matczyna, czuła” Pani Davis utrzymuje swoją „świątynię przyjemności” robiąc „wszystko co w jej mocy, aby dodać do komfortu jej przyjaciół i gości.” Wszyscy jej pensjonariusze byli „młodzi, piękni, zmienni i weseli…”. . . Niewiele można znaleźć takich domów. Żaden nie jest lepszy.”
Kilka kroków dalej na południe, dom Susan Wells, został oceniony jako „cichy i wygodny.” Hal Woods’ był uważany za „znośnie uczciwy”. Dom Therese Owens został oznaczony jako „dom drugiej klasy”. Najdalej na południe, prawie tam, gdzie Blackberry Alley otworzyła się na Spruce Street, można było znaleźć „genteel loafer crib Ann Carson…”
Domy, czy bardzo zalecane, czy nie, miały tendencję do zapewnienia niezawodnej ochrony przed władzami. Po tym jak policja zgarnęła 15-letnią Marię Walsh paradującą po ulicach w „odkrywczej sukni z calico”, bez czepka i w „jasnych miedzianych kolczykach” („oznaki kobiety publicznej”), została ona oskarżona o włóczęgostwo i skazana na miesiąc więzienia.
Ale posiadanie nieruchomości nie zawsze trzymało władze na dystans. Według Carlisle’a, „Blackberry Alley stała się celem nalotu na dziewięć domów, w wyniku którego aresztowano szesnastu mężczyzn i trzydzieści osiem kobiet” w 1854 roku.
Niektóre domy publiczne uzasadniały straszne ostrzeżenia. Zaledwie dwie przecznice na zachód od Blackberry Alley, na Locust między 10 a 11 ulicą, mieszkała i pracowała „łysa i bezzębna” pani Hamilton. „Strzeż się tego domu”, ostrzegał przewodnik, „jak żądła żmii.”
Za rogiem, pod numerem 43 Currant Alley (obecnie Warnock i Irving Streets) nadal stoi „bardzo dobry dom” Mary Baker, gdzie klienci byli „wolni od niebezpieczeństwa. Wszystkie młode damy są wesołe i piękne.”
Inne skupisko domów znajdowało się dalej na zachód, przy 12th i Pine Streets. Wahały się one od „Pałacu Miłości” pani O’Niel, przez „dobry dom – doskonale bezpieczny” pani Rodgers, po ten należący do Catharine Ruth (pseudonim Indian Kate), gdzie czytelnikom radzono „zachować ostrożność”. Niedaleko, Liz Hewett prowadziła „znośny dom drugiej kategorii”, a „My Pretty Jane,” prowadziła swój „szałas” będący „kurortem bardzo pospolitych ludzi.”
Przecznicę na południe od Lombard, powyżej 12th Street, można było napotkać „niski dom” Madam Vincent. Czytelników ostrzegano, by „byli ostrożni, gdy odwiedzą to miejsce, albo będą tego żałować przez całe życie.”
Na południe od South Street, poza granicami miasta, znajdowały się obszary, na których nie było nawet najmniejszych sugestii dotyczących policji. „Jeden z najgorzej prowadzonych domów w mieście” – donosił przewodnik o domu Sary Ross, położonym przy German Street (obecnie Fitzwater) i Passyunk Road. „Dziewczyny, choć jest ich niewiele, są brzydkie, wulgarne i pijane. Nie radzilibyśmy nikomu o zdrowym rozsądku, aby tam nie przychodził.”
Przewodnik zapuścił się również w osławione serce Moyamensing, Bainbridge Street pomiędzy 4 i 8, znajdując „liczne burdele najniższego rzędu… domy prostytucji najniższego stopnia, miejsce wypoczynku kieszonkowców i złodziei każdego rodzaju.” Nic innego jak „podbrzusze miasta”, potwierdził Carlisle, który podzielił się opowieściami o przerażającym „Duffy’s Arcade”, galerii pozbawionych okien pokoi o wymiarach 8 na 10 stóp, oraz o „piekle hazardu i burdelu” znanym jako „Dandy Hall”. Tylko jedna wizyta w tych miejscach mogła doprowadzić do „kompletnej ruiny i hańby.”
„Obcy jest gorąco upominany, aby tam nie wchodzić”, nalega przewodnik.
Ale historycy, strażnicy pamięci publicznej, muszą.
.