Dlaczego nie umawiam się w wieku 23 lat:
Nigdy tak naprawdę nie umawiałam się na randki. Naprawdę. Nie było chłopaków z liceum ani odpowiedników ze studiów. Nigdy celowo nie szukałem miłości, seksu lub jakiejkolwiek mikstury romansu millenialsów, która jest w dzisiejszych czasach. I nie, nie jestem aseksualna. Pewnie, że były niespodziewane przebłyski i mylące „związki sytuacyjne”, ale nie chodzę aktywnie na randki.
Zastanawiałam się, czy mi czegoś brakuje i czy robię życie źle. Przyjaciele patrzą na mnie pustym wzrokiem z nutą politowania, gdy mówię im po raz milionowy „nie, nie spotykam się z nikim”. Powinni już o tym wiedzieć. Ale nie winię ich za to, bo kto nie chciałby mieć wyuzdanego, samotnego przyjaciela, przez którego można by żyć, zwłaszcza jeśli przychodzi się z perspektywy przyziemnego i wygodnego związku. Jednak zwykle rozczarowuję, bo odpowiedź jest zawsze taka sama: „nie, ja po prostu robię swoje” (tak się składa, że to moje motto życiowe przez ostatnie 23 lata). Ale uwielbiam słuchać hojnie randkowych ekstrawagancji innych przyjaciół i telenowelowych opowieści o miłości millenialsów, kiedy myślę sobie: „może potrzebuję trochę więcej dramatu w moim życiu”.
(Said no one ever.)
Nie mam nic przeciwko aplikacjom. Przejrzałem aplikacje wcześniej, ponieważ oczywiście jestem ciekawy, co tak naprawdę dzieje się tam w wyniku bycia znienawidzonym przez tak wielu, ale jednak stale używane przez tych samych ludzi. W końcu jestem Gemini. Ale moja natura Gemini ma również rozpiętość uwagi złotej rybki i barometr nudy, który przekracza nawet najmniejszą nutę nudy. Mam więc tyle zainteresowania i entuzjazmu dla aplikacji, ile maluch ma dla jedzenia swoich brokułów (czyli niezbyt wiele). Rozmawianie z obcymi, którzy szczerze mówiąc, nie są dla mnie zbyt interesujący, nie wywołuje we mnie większych emocji. Po prostu nie da się mnie wydymać.
Randki wydają się strasznie dramatyczne i emocjonalnie obciążające. Rozszyfrowywanie krypto-tekstów, profilowanie w mediach społecznościowych i ogólna cyfrowa polityka randek są dla mnie wystarczające, aby rozważyć zrzucenie mojego telefonu z mostu Sydney Harbour Bridge. Czy wiesz, jak miło jest mieć spokojny umysł, który nie jest obsesyjnie zafiksowany na kimś innym? To uwalnia mnóstwo energii. Mogę bezpiecznie obserwować z miejsca na widowni, jak inni opowiadają mi o swoich aktualnych randkowych tarapatach. To staje się bardzo zabawne. I robi niewiele, by przekonać mnie, że muszę zacząć się umawiać na randki.
Ale pomimo tego co możesz myśleć, ja właściwie nie mam nic przeciwko randkom. Nie jestem anty-randkową zakonnicą, która mieszka w klasztorze. Podczas kolacji z przyjaciółką na początku tego roku (dni przed wirusem, który nie może być nazwany) rozmawiałyśmy o świecie randek, a konkretnie o jej własnym świecie randek. Byłam zszokowana, gdy dowiedziałam się, że ludzie umawiają się na randki dla zabawy, a nie tylko po to, by szukać związku. Wcześniej patrzyłam na randki przez pryzmat znalezienia kogoś, kto będzie ze mną w związku, aby wypełnić moją własną dziurę w niepewności. Kiedy zdałam sobie sprawę, że jedynym powodem, dla którego rozważam randki jest „wyleczenie” mnie z tych drani, zdecydowałam, że bardziej owocne będzie po prostu zapewnienie sobie bezpieczeństwa na własną rękę. W następstwie tego, krótkie pragnienie randkowania wyparowało.
Nie wiem nawet czy rozumiem czym technicznie jest randkowanie. Jak to jest konkretnie sklasyfikowane? Czy randkowanie jest definiowane jako chodzenie do barów z nieznajomymi, których poznałeś na aplikacjach? Czy „randkowanie” oznacza spotykanie się lub spanie z innymi ludźmi w sposób niewyłączny, z aurą swobody porównywaną do noszenia dresów do supermarketu? Czy randkowanie to aktywne podążanie za drugą osobą w imię rozrywki, zaspokojenia seksualnego, dla jaj lub z nudów? Czy celem jest zdobycie czegoś? Aby wyleczyć się z przytłaczającego uczucia samotności?
(Może natknąłem się z najmniejszym powietrzem osądu tutaj.)
Widzę randki jako stratę mojego czasu. Brzmię jak strasznie snobistyczna, zadufana w sobie osoba, jakbym miała jakiś bardziej wymagający harmonogram, z którym musiałabym nadążyć. Ale niestety, nie mam, chyba że masz na myśli Keeping Up with the Kardashians. Jestem zaledwie młodą, dwudziestokilkuletnią studentką, która, jak przekonuje społeczeństwo, jest doskonale przygotowana do randkowania. Randki wydają się być czasochłonne, a to cenny towar, którego używam wybiórczo. Równoważenie życia zawodowego z nieuchronną prokrastynacją zadań na uczelni, wątpliwe zdrowie psychiczne i utrzymywanie jakiegoś życia towarzyskiego zaskakująco zużywa dużo mojej energii. Jak do kurwy nędzy ludzie mają czas na randki? Muszą wyciągać czas z dupy, bo sama myśl o tym mnie wyczerpuje.
Może mój brak zainteresowania randkami jest wynikiem bycia nieśmiałym introwertykiem, który nie lubi wychodzić poza mój własny krąg społeczny. Ale co może wydawać się zaskakujące, w rzeczywistości uwielbiam poznawać nowych ludzi, przypuszczalnie tak samo jak ci, którzy lubią chodzić na randki. Co nie jestem o jest aktywnym dążeniu do doświadczeń randkowych tylko dla samego randkowania. Muszę wydawać się niesamowicie nudna; sama tak myślałam, gdy czytałam to oświadczenie. Nazwij mnie romantykiem, ale wolałbym spontanicznie umawiać się na randki. Pamiętasz z powrotem w dzień, kiedy byłeś na wolności i ktoś atrakcyjny podszedłby do ciebie i zaprosił cię na randkę, w ciele? (Nie mogę powiedzieć, że osobiście pamiętam tę erę w wieku 23 lat.) Chcę, żeby randki zdarzały się dla mnie sporadycznie i niespodziewanie. Chcę po prostu żyć swoim życiem i nie myśleć o randkowaniu z kimś, gdy nadejdzie taka chwila.
Jeśli znalezienie 'tego jedynego’ jest naprawdę grą liczb, to szanse na to, że stanie się to wkrótce prawdopodobnie nie są na moją korzyść, jeśli nie 'wyjdę tam’ i nie umówię się na randkę. Społeczeństwo może mi powiedzieć, że brakuje mi czegoś, ale dla kogoś, kto nigdy tak naprawdę nie umawiał się w pierwszej kolejności, chyba nie mam pojęcia, czy moje życie jest naprawdę „brakujące” w pełnym spektrum ludzkich doświadczeń. Może wkrótce znów nadejdzie dzień, w którym moja ciekawość ponownie zapali się, by zanurzyć palce w internetowym świecie randkowego pieprzenia i miłości millenialsów. A może nadejdzie to jak dwie czwórki, kiedy najmniej będę się tego spodziewał na wolności. Ale do tego czasu, jestem całkiem szczęśliwy mogąc oglądać teatralne dramaty rozgrywające się na scenie; będę na widowni z moim popcornem.
Powrót do tematów