Dla tych, którzy uczęszczają do UC Berkeley, coroczny Cal Day jest jak święto religijne.
W każdą sobotę kwietnia kampus idzie na całość, aby uczcić to, co czyni nas wielkimi. Nowo przyjęci studenci będą mieli pierwszy rzut oka na to, jak to jest uczęszczać do tej niesamowitej instytucji, zazwyczaj w towarzystwie rodziców i rodziny. Zobaczą Sproul Plaza i Sather Gate w całej ich chwale.
Mogą wejść na Campanile i zobaczyć zatokę w całej jej okazałości. Mogą uczestniczyć w prezentacji wydziału lub zobaczyć demonstrację znanej na całym świecie błyskotliwości, która się tutaj odbywa.
Jednakże, pod koniec dnia, to wszystko jest przereklamowane. Szum i przepych otaczający Cal Day nigdy nie jest do końca wypełniony.
Linia przewodnia dla Cal Day to „Jeden dzień. Milion pomysłów.” Jest to trafne w punkt.
Tutaj w Berkeley, jest to zdumiewające, jak wiele rzeczy można zrobić i jak wiele różnych historii można doświadczyć. Uniwersytet ma bogatą tradycję aktywizmu, sprawiedliwości społecznej i postępowej myśli, która jest niezrównana. Prowadzi to do (nieco uzasadnionego) stereotypu brudnego liberała z Berkeley obejmującego kontrkulturę i protestującego przeciwko establishmentowi.
W tym samym czasie, jest tu tak wielu laureatów Nagrody Nobla, że dostali wyznaczone miejsca parkingowe. Nasz samorząd studencki jest organizacją non-profit 501(c)3 całkowicie niezależną od administracji, jedyną tego typu w kraju. Wszystko to można znaleźć na broszurach, które rozdają w Cal Day, i nie bez powodu: to wszystko prawda i jesteśmy z tego dumni.
Są pewne aspekty tego kampusu, które nie błyszczą w Cal Day, i słusznie. Uczęszczanie do UC Berkeley nie przychodzi bez wyzwań. Jesteśmy w środku kryzysu mieszkaniowego i z dodatkowym napływem studentów w przyszłym roku bez dodatkowych łóżek, to tylko będzie się rozszerzać.
Mishandling przypadków molestowania seksualnego doprowadził do rezygnacji w całym kampusie, w tym wicekanclerza wykonawczego i Provost, Claude Steele. Złożone to z poważnymi deficytami budżetowymi, które doprowadziły do rozmów o zamykaniu działów i całych kolegiów i mniej różowy obraz Berkeley wyłania.
To w tym kontekście, że mówię Cal Day jest przereklamowany. Kocham moją szkołę i kocham ludzi, którzy uczęszczają do niej ze mną. Dla mnie Berkeley jest domem i nie chciałabym, żeby było inaczej. Jednakże, kiedy łapiemy się na tym, co czyni Berkeley wielkim i pomijamy resztę, cierpimy jako ciało studenckie.
Nowi studenci zasługują na to, aby wiedzieć, że tutaj w Cal, myślimy krytycznie o otaczającym nas świecie, nawet o naszym własnym uniwersytecie. Uwielbiamy być Złotymi Niedźwiedziami, ale to nie znaczy, że jesteśmy złotymi niedźwiedziami przez cały czas. Dla większości ludzi tutaj, Cal Day jest całodniowym świętowaniem naszej szkoły i tego, dlaczego tu chodzimy. Dla nowo przyjętych studentów, jest to pierwsze spojrzenie na życie w Berkeley. Ten wygląd i to święto powinny zawierać całe doświadczenie UC Berkeley.
Myślę, że Cal Day jest przereklamowany, ponieważ nasza szkoła nie potrzebuje dnia, aby bić się w piersi i chwalić się wszystkimi wspaniałymi rzeczami, które robimy. Nasza szkoła błyszczy w tych rozmowach i interakcjach, kiedy ludzie pytają nas, jak podoba nam się UC Berkeley, a my mówimy im, że jest niesamowite, ale nie idealne. Te rozmowy zdarzają się z naszą rodziną, naszymi przyjaciółmi, a tak, nawet przyszłych studentów.
Najlepszym punktem sprzedaży dla Cal nie jest dzień w sobotę, to indywidualni ludzie, którzy mogą opowiedzieć o tym miejscu w ich własnych słowach. Ci ludzie, którzy opowiedzą swoje „miliony historii” każdego dnia w roku.