To było na rutynowej wizycie u lekarza, że mój lekarz pierwszego kontaktu wypowiedział zdanie, którego każdy człowiek w średnim wieku się obawia: „Twoje ciśnienie krwi jest trochę podwyższone”. W rzeczywistości moje ciśnienie wynosiło 150/95 mm Hg, znacznie powyżej obecnego progu „ryzyka”, który Narodowy Instytut Doskonałości Klinicznej (Nicea) uznaje za dopuszczalny.
Mój podwyższony odczyt był szokiem, nie tylko dlatego, że zawsze zakładałem, że jestem w grupie niskiego ryzyka udaru i chorób serca: Nie palę, nie mam nadwagi, ćwiczę regularnie i jem dużo zielonych warzyw. Rzeczywiście, do połowy lat 40. moje ciśnienie zawsze oscylowało wokół 120/80, co kiedyś uważano za ideał (o czym więcej później). Teraz, nagle, w wieku 47 lat, zdiagnozowano u mnie nadciśnienie tętnicze pierwszego stopnia i rozpoczęto leczenie lekami obniżającymi ciśnienie krwi (patrz ramka poniżej).
Według profesora Grahama MacGregora, przewodniczącego Blood Pressure Association i profesora medycyny sercowo-naczyniowej w Barts and the London School of Medicine, jestem jednym ze „szczęśliwców”. Nadciśnienie dotyka jedną czwartą dorosłej populacji Wielkiej Brytanii i odpowiada za 60% wszystkich udarów w Wielkiej Brytanii i połowę wszystkich ataków serca, ale ponieważ stan ten jest zwykle bezobjawowy, większość ludzi nie ma pojęcia, że są zagrożeni, dopóki nie jest za późno. „Nadciśnienie to cichy zabójca” – mówi MacGregor. „Masz cholerne szczęście, że odkryłeś je w młodym wieku i otrzymałeś możliwość zrobienia czegoś z tym.”
MacGregor ma prawdopodobnie rację, ale ja nie czuję się szczęściarzem. Zawsze cieszyłem się dobrym zdrowiem, nie chciałem być przyjęty do „królestwa chorych”. Nie podobała mi się też perspektywa codziennego zażywania dwóch, trzech, czy jakkolwiek wielu tabletek do końca życia. Mojego dylematu nie ułatwiał fakt, że definicja nadciśnienia nie jest prosta. Piętnaście lat temu odczyt ciśnienia tętniczego na poziomie 150/95 nie byłby powodem do szczególnego niepokoju (próg wynosił wtedy 160/100). Jednak w Wielkiej Brytanii poprzeczka jest obecnie ustawiona na 140/90, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych American Medical Association wprowadziło niedawno nową kategorię „stanu przednadciśnieniowego” dla pacjentów, u których ciśnienie tętnicze waha się między 120/80 a 140/90.
Następnie istnieją roszczenia i kontr-roszczenia dotyczące roli soli w podnoszeniu ciśnienia krwi, a także podejrzenie, że nowa polypill na nadciśnienie, Sevikar HCT, teraz dostępna w NHS, może być przepisana każdemu powyżej 55 roku życia jako sprawa oczywista, dzięki czemu leczenie ciśnienia krwi jest tak powszechne jak fluoryzacja wody.
Nie jest to obraz uczyniony jaśniejszym przez niedawną identyfikację 16 nowych genów dla ciśnienia krwi. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o odkryciu we wrześniu, założyłem, że test genetyczny nie może być daleko. Prowadzone przez naukowców z Barts and the London, badanie obejmowało 200,000 osób pochodzenia europejskiego i 75,000 osób pochodzenia nieeuropejskiego, i przynosi do 28 całkowitą liczbę zidentyfikowanych do tej pory ścieżek genów ciśnienia krwi. Jednakże, podczas gdy zespół z Barts stwierdził, że 5% wariantów genów było wspólnych dla wszystkich grup ludności, geny te miały bardzo niewielki wpływ na ciśnienie krwi, odpowiadając za mniej niż 1mm Hg redukcji odczytów skurczowych i 0.5mm Hg redukcji odczytów rozkurczowych w różnych populacjach (Pierwsza liczba odnosi się do ciśnienia krwi, gdy serce pompuje; druga liczba odnosi się do ciśnienia krwi pomiędzy uderzeniami.)
Indeed, główni autorzy badania, Mark Caulfield i Patricia Munroe, teraz podejrzewają, że mogą być setki genów odpowiedzialnych za regulację ciśnienia krwi, każdy z bardzo małymi efektami, co oznacza, że użyteczny test genetyczny leży w jakiś sposób w przyszłości.
Jak wielu ludzi, dla których dieta i waga nie wydają się być znaczącymi czynnikami, od dawna podejrzewam, że moje nadciśnienie ma zarówno genetyczny, jak i emocjonalny składnik. Moja matka, która ma 79 lat, rozwinęła stadium drugie nadciśnienia, zdefiniowane jako 160/100mm Hg lub wyższe, w jej latach 60-tych, a naukowcy teraz szacują, że 30% obserwowanych zmian w ciśnieniu krwi jest wynikiem predyspozycji genetycznych. Co więcej, mimo że ciśnienie krwi mojego ojca zawsze mieściło się w normie, był on podatny na wahania nastroju typu „wrząca krew” i, podobnie jak jego ojciec przed nim i jego ojciec przed nim, zmarł na chorobę serca w wieku 70 lat. Choć trudno powiedzieć, czy „odziedziczyłem” podobne usposobienie, z pewnością jestem skłonny do nagłych, irracjonalnych wybuchów gniewu. Co więcej, w ostatnich badaniach Peter Rothwell, profesor neurologii klinicznej w szpitalu John Radcliffe w Oksfordzie, stwierdził, że ciśnienie krwi waha się znacznie bardziej, niż się powszechnie zakłada, i może się szalenie wahać w ciągu dnia i w ciągu tygodnia pracy. „To właśnie skoki ciśnienia krwi są najbardziej skorelowane z ryzykiem udaru, a nie średnie ciśnienie krwi” – mówi Rothwell. „Kluczem do kontrolowania ciśnienia krwi jest konsekwencja – wyprasowanie tych wahań.”
Jest też intrygujące pytanie o stopień, w jakim ciśnienie krwi jest uwarunkowane przez stresy środowiskowe i temperament. Na przykład, od dawna wiadomo, że nerki odgrywają kluczową rolę zarówno w regulacji ciśnienia krwi, jak i odpowiedzi „walcz lub uciekaj”, związek, który sugeruje głębsze ewolucyjne połączenie między ciśnieniem krwi a naszymi różnymi stanami emocjonalnymi i psychologicznymi. Jak świadczy zjawisko znane jako „syndrom białego fartucha”, sam fakt posiadania ciśnienia krwi przez lekarza jest wystarczający, aby wysłać odczyty niektórych ludzi do góry, podczas gdy medytacja i akupunktura wykazały, że obniżają ciśnienie krwi, choć tymczasowo. Co więcej, wiadomo, że ludzie, którzy zgłaszają wyższy poziom stresu w domu lub w pracy, lub doświadczyli niedawnego „życiowego” ciosu, takiego jak śmierć współmałżonka, są bardziej narażeni na udar lub zawał serca (w jednym z badań nad stresorami związanymi z pracą, na przykład, zbliżające się terminy były związane z sześciokrotnym wzrostem liczby zawałów serca). Wykazano również, że częste odczuwanie gniewu i wrogości pozwala przewidzieć zdarzenia wieńcowe. I tak w jednym z badań społecznych u pacjentów z prawidłowym ciśnieniem krwi, ale wysokimi wynikami temperamentu gniewnego (charakteryzującego się częstymi lub długotrwałymi reakcjami gniewnymi przy niewielkiej lub żadnej prowokacji) wykazano iloraz szans 2:3 dla śmiertelnych lub nieśmiertelnych zdarzeń sercowych. Podczas gdy opinie ekspertów różnią się co do stopnia, w jakim ciśnienie krwi może być czynnikiem, Rothwell wskazuje, że powszechnie wiadomo, iż stres podnosi ciśnienie tętnicze, a ludzie, którzy są narażeni na sytuacje stresowe, doświadczają większej zmienności ciśnienia krwi. „Wiem, że kiedy muszę przewodniczyć ważnemu spotkaniu lub wygłosić serię wykładów, moje ciśnienie skurczowe może wynosić nawet 180. Jest to prawie na pewno spowodowane stresem” – mówi Rothwell. Ale podczas gdy więź między krwią a emocjami jest zakorzeniona w codziennym języku – mówimy o ludziach „sangwinicznych” lub „gorącokrwistych” – przeciętny lekarz pierwszego kontaktu nie ma zbyt wiele czasu na takie spostrzeżenia.
Gdy jesteśmy młodzi, nasze ciała łatwiej radzą sobie z nagłymi wahaniami ciśnienia krwi, ale z wiekiem nasze naczynia krwionośne stają się sztywniejsze i mniej elastyczne.
Jest to szczególnie problem na zachodzie i w społeczeństwach azjatyckich, takich jak Japonia. Pytanie brzmi: dlaczego? Wielu ekspertów uważa, że odpowiedzią jest sól.
Na przykład, plemię Yanomami z Brazylii, które stosuje dietę o niskiej zawartości soli i tłuszczów nasyconych oraz wysokiej zawartości owoców, ma najniższe średnie ciśnienie krwi spośród wszystkich populacji na ziemi – 95/61. Ich ciśnienie krwi nie wzrasta również z wiekiem. Z kolei na zachodzie, gdzie ludzie spożywają średnio 10-12 gramów soli dziennie, ciśnienie krwi wzrasta z wiekiem średnio o 0,5 mm Hg rocznie. Może to nie brzmi zbyt wiele, ale w ciągu przeciętnego okresu życia oznacza to różnicę między 35 a 44 mm Hg skurczowego. Co więcej, najnowsza metaanaliza badań z udziałem ponad 6000 osób z całego świata wykazała, że zmniejszenie spożycia soli o zaledwie 2 mm dziennie zmniejsza ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych o 20%. Według profesora MacGregora, który również przewodniczy Consensus Action on Salt and Health (Cash), w poważnych kręgach naukowych związek pomiędzy solą a podwyższonym ciśnieniem krwi nie jest już kwestionowany. Jednak ze względu na konsensus naukowy, historie o zaprzeczaniu soli nadal cieszą się dużą popularnością w mediach. „Ale faktem jest, że mamy siedem lub osiem różnych rodzajów dowodów, które wszystkie wskazują na rolę soli i wiem, że jeśli zmniejszę spożycie soli o połowę, obniży to ciśnienie krwi.”
Do zasług rządu koalicyjnego, Wielka Brytania jest teraz liderem w redukcji soli, z ponad 40 producentami żywności, którzy zgodzili się zmniejszyć zawartość soli w supermarketach o 40% do 2012 roku, a następnie o kolejne 15%. W tym samym czasie, Nicea wezwała do przyspieszenia krajowych celów redukcji soli, w celu zmniejszenia spożycia przeciętnej brytyjskiej osoby dorosłej do 6g dziennie do 2015 roku i 3g do 2025.
Dla wszystkich rozgłosu o niebezpieczeństwach nadciśnienia, jednak większość ludzi pozostaje błogo nieświadoma, że są w grupie ryzyka. Jedną z największych niespodzianek dla mnie było odkrycie, że moja dieta nie była prawie tak dobra, jak myślałem, że jest: rzeczywiście, w niektóre dni spożywałem aż 10g soli, prawie dwa razy więcej niż zalecana ilość (jest to szczególny problem na Boże Narodzenie: obiad z indyka dodaje się do około 15g).
W tygodniach i miesiącach, które nastąpiły po mojej diagnozie, odstawiłem przetworzoną żywność i chleb (jedna kromka chleba zawiera średnio 0,5 g, więc jeśli jesz sześć kromek dziennie, to połowa dziennego spożycia) i zwiększyłem spożycie owoców i warzyw.
Odstawiłem też kawę i eksperymentowałem z akupunkturą, która wydawała się obniżać moje ciśnienie krwi, ale tylko na krótko. Pamiętając o nagłych wahaniach nastroju mojego ojca, starałem się również zachować odpowiednie proporcje w „irytacji” i kontrolować swój temperament – nie zawsze z powodzeniem. W końcu, przeczytawszy o korzyściach zdrowotnych płynących z posiadania psa (uważa się, że psy działają jak „bufory stresu”), kupiłam puszystego białego goldendoodla. Murphy z pewnością sprawia, że więcej wychodzę, co samo w sobie może być zdrowsze.
Z drugiej strony ma też tendencję do kradzieży piłek dzieciom i wybiegania na drogę za bezpańskimi kotami, co ma swoje własne stresy.
W końcu doszedłem do wniosku, że nie miałem innego wyboru, jak tylko zapisać się na kurs leków i teraz biorę dwie tabletki dziennie – diuretyk i inhibitor ACE.
Dobrą wiadomością jest to, że cztery lata później moje średnie ciśnienie krwi wynosi teraz średnio 130/85 – daleko od ideału, ale dobrze w normalnym zakresie dla 51-latka. Zła wiadomość jest taka, że prawdopodobnie będę musiał brać leki przez resztę życia. Chyba że, oczywiście, Nicea ponownie zmieni swoją definicję nadciśnienia na wyższą i cudem znajdę się z powrotem w „bezpiecznej” strefie.
{{/goalExceededMarkerPercentage}}
{{/ticker}}
{{heading}}
{{#paragraphs}}
{{.}}
{{/paragraphs}}{{highlightedText}}
- Share on Facebook
- Share on Twitter
- Share via Email
- Share on LinkedIn
- Share on Pinterest
- Share on WhatsApp
- Share on Messenger
.