Ale nie tego chciałby David Bowie.
Bowie chciał telewizyjnego musicalu – a przynajmniej tak powiedział Williamowi S. Burroughsowi w wywiadzie dla Rolling Stone z 1974 roku. Jego album Diamond Dogs, który ukazał się w tym samym roku, zawierał bezpośredni utwór „1984”, z takimi wersami jak: „They’ll split your pretty cranium, and fill it full of air/ And tell that you’ll 80, but brother, you won’t care”, podkreślający wątki rewizjonistyczne powieści i totalitarny rząd. Inne utwory, takie jak „Big Brother” i „We Are The Dead” podwajają fascynację artysty nie tylko futurystycznym społeczeństwem Orwella, ale także surrealizmem i dadaizmem (co czyni jego wywiad z postmodernistycznym autorem jeszcze bardziej fascynującym).
Popularny w Rolling Stone
Bowie zdubbingował ten kawałek płyty jako „brokatową apokalipsę”. Jeśli „1984”, heroiczny z porywczością i funkiem w stylu Isaaca Hayesa (nigdy nie wyobrażałem sobie Winstona Smitha z Orwella w skórzanej kurtce i/lub z okropnymi wąsami, ale wpływ Shafta jest silny), był jakimkolwiek wskaźnikiem, produkcja Bowiego była czymś do oglądania.
Jednakże płomienny ogień piekielny nigdy nie zstąpił, ponieważ projekt nie urósł do ambitnej produkcji opisanej Burroughsowi. Wdowa po Orwellu i wykonawczyni jego majątku, Sonia Brownell, nie spodobały się pomysły Bowiego na ożywienie książki, więc odmówiła mu praw. Szkoda, biorąc pod uwagę, jak wielkim echem odbiło się jego ostatnie pożegnanie i opus Lazarus, które okazało się pośmiertną inscenizacją. Co więcej, Donald Trump nazwał Bowiego „wielkim talentem” w bardzo kuriozalnej uwadze na temat śmierci piosenkarza w styczniu 2016 roku. „Ignorancja jest siłą” nie wyglądałaby nie na miejscu w późnonocnych burzach tweetów POTUS-a covfefe, pochodzących od człowieka, który nie wydaje się dbać o bycie kochanym ani rozumianym. (Należy zauważyć, że Trump nie pojawia się w żadnych poprawkach do scenariusza Icke’a i Millera.)
„To nie jest po prostu jak oglądanie sztuki – to coś w rodzaju jazdy na naprawdę przerażającej przejażdżce”, powiedział Wilde do Playbill o obecnej inscenizacji. Choć może to i prawda, ale komu lepiej powierzyć manipulowanie jej biegami niż prawdziwemu Marsjaninowi, artyście, na którego wciąż nie zasługujemy?