There’s a fine line between using tools to understand ourselves, and using those same tools to define and limit ourselves.
Zastanawiasz się o czym mówię? Zostań ze mną przez minutę, a ja to wszystko wyłożę.
Około trzy lata temu wyruszyłam w podróż, aby lepiej poznać siebie. Byłem oddany dostawać w kontakcie z mój intuicją, żądać klarowność dla ja i mój przyszłości, i robić rzeczom sposób chciałem – raczej niż sposób ja kazano robić one.
To brzmi pięknie i uwalniająco, nieprawdaż? Większość ludzi nie mówi ci, że powodem, dla którego tak wiele osób żyje według status quo jest to, że sprzeciwianie się mu jest naprawdę trudne. Czasami miło jest mieć kogoś innego, kto mówi ci, co masz robić przez cały czas, ponieważ oznacza to, że nie musisz myśleć. Możesz się wyłączyć, zająć się swoimi sprawami i nie być aktywnie zaangażowanym w życie.
Cóż, zdecydowałem się to spieprzyć. I jestem bardzo zadowolony, że to zrobiłem – ale ta podróż była o wiele trudniejsza niż się spodziewałem. Nagle to ja byłem odpowiedzialny za ustalenie, czego chcę, jak chcę pracować i co najważniejsze – jak chcę się czuć.
Zwróciłam się do każdego sposobu zrozumienia, o którym wiedziałam (i wielu, które były dla mnie nowe). Zrobiłam testy osobowości, przeczytałam swój horoskop, zrobiłam swój wykres urodzeniowy, poprosiłam o boskie przewodnictwo w medytacji. Modliłam się. Pytałam moich zaufanych mentorów i najlepszych przyjaciół. Szukałem wskazówek od każdego i wszystkich, mając nadzieję, że jakaś cząstka wglądu nagle kliknie i pomoże mi zrozumieć, kim jestem.
Myślałem, że otwieram się na nowy potencjał. I w pewnym sensie tak było. Nie widziałem jednak, że robię dokładnie to, czego nie chcę – pozwalam innym mówić mi, co mam robić i kim jestem. Było to tylko w bardziej podstępny, mniej oczywisty sposób. Było to ukryte w atrakcyjności wellness i blasku nowej ery, a nie w tradycyjnym modelu korporacyjnym, przeciwko któremu przywykłam się buntować.
Jest cienka granica między używaniem narzędzi, które pomagają ci zrozumieć siebie, a pozwalaniem tym samym narzędziom, by cię definiowały.
Wiedziałam teraz, że jestem introwertycznym Baranem z zamiłowaniem do kreatywności i pragnieniem czynienia dobra, i że moje zmagania będą prawdopodobnie głównie wewnętrzne. Odkryłem, że byłem klasycznym archetypem męczennika zmieszanym z narastającym znakiem Taurusa. Wiedziałam, które kryształy są przeznaczone do uzdrawiania mojej czakry korzenia i dlaczego muszę codziennie robić dziesięć minut medytacji i tappingu. Problem? Wciąż nie czułam się WIEDZĄCA. Głęboko w środku.
Cała ta „wiedza o sobie” stała się po prostu kolejnym rozproszeniem uwagi – i stworzyła własne ograniczenia. W końcu nie można być introwertycznym Baranem, prawda? Jeśli to jest to, czym byłem, to musiałem być zepsuty. Archetypy nie mogły się mylić!