I am you and you are me and we are all together …
By D.C. Bloom
(Oct/Nov 2012/vol. 5 – Issue 5)
Like the Trishas, zespół, który w rzeczywistości nie ma bona fide Trisha w nim, nie ma nary Lucius w Austin roots-rock zespół Uncle Lucius – i żaden z pięciu facetów (sans hamburgery i frytki) mają wujek o tym imieniu, albo. „Nasza standardowa odpowiedź brzmi, że wszyscy mieliśmy sen o jaszczurce z bagien w Luizjanie o imieniu Lucius” – mówi frontman Kevin Galloway. „Ale prawdziwa historia jest taka, że niektórzy przyjaciele rozmawiali o ekscentrycznym południowym dżentelmenie, dziadku, którego znali, o imieniu Lucius”. Tak więc nazwa została dokooptowana, a ekscentryczny dziadek po prostu zdegradowany do statusu wujka.
Więc kim dokładnie są Uncle Lucius? To zbiór dobrych teksańskich chłopaków, którzy podążyli za swoimi muzycznymi muzami do Austin i znaleźli w sobie nawzajem bratnie dusze. Galloway wyemigrował do stolicy z Freeport we wschodnim Teksasie, gdzie szlifował swoje umiejętności w muzyce country i marzył o tym, by pewnego dnia założyć zespół. Podobnie jak większość muzycznych nowicjuszy w Austin, przeszukiwał wiele otwartych mikrofonów, dzieląc się swoimi piosenkami i poznając tutejsze środowisko. W ten sposób poznał Hala Vorpahla, który również pisał piosenki i grał na potężnym basie, i razem zaczęli współpracować. Duet stał się zespołem mniej więcej rok później, gdy dołączył do nich gitarzysta Mike Carpenter, syn Houston, który wniósł do zespołu worek Hendrixa, Santany i tradycyjnych bluesowych chwytów. Pochodzący z San Antonio Josh Greco – z najlepszą fryzurą po stronie Redfoo i/lub Oscara Gamble’a – został zatrudniony jako perkusista, kiedy zespół zaczął nagrywać płytę „Pick Your Head Up” z 2009 roku i wkrótce stał się pełnoprawnym, legitymującym się Luciusitte, a nie tylko jednorazowym perkusistą sesyjnym.
Obecny skład Uncle Lucius został skompletowany, kiedy uchodźca z Kentucky, Jon Grossman, złapał ich wspólne uszy, kiedy otworzyli dla zespołu, w którym grał, podczas postoju w Lexington. Albo tak mu się wydawało. „Powiedzieli mi później, że tak naprawdę nie mogli mnie usłyszeć” – żartuje Grossman. „Niemniej jednak, słowo się rozeszło.”
Tak jak teraz słowo się rozchodzi o brzmieniu Uncle Lucius. Nie ma w nim nic formalnego ani przewidywalnego, ponieważ zespół czerpie z szerokiego wachlarza wpływów, od tlącej się południowej odmiany rocka, przez odrzucające, nasycone rogami R&B, przez hipisowską psychodelię, po uduchowionego bluesa. Rezultatem jest muzyczny test Rorschacha dla słuchaczy. „Kiedy ludzie mówią, że brzmimy tak lub tak, opisują rzeczy, które są im znane i które lubią” – sugeruje Galloway. „Ludzie mogą więc chwytać się naszej muzyki w znajomy sposób. A potem my ich przerabiamy. Lubimy brać te znajome aspekty i uwspółcześniać je, popychając muzykę do przodu.”
Zespół zwrócił się do R.S. Fielda, znanego dźwiękowego Svengaliego, który pracował z takimi tuzami jak Hayes Carll, Todd Snider, Billy Joe Shaver, Omar and the Howlers, Sonny Landreth i John Mayall, aby zajął się większością czarodziejskiej produkcji audio na ich nowym wydawnictwie, And You Are Me. Jego zadaniem było pomóc Uncle Luciusowi uchwycić w studio żywiołowość i spontaniczność ich występów na żywo. Jego obecność wyostrzyła także skupienie i profesjonalizm zespołu.
„Podkręciliśmy nasze 'Give-a-Shitter’, gdy był w pobliżu”, mówi Galloway. „Ale nigdy nie czuliśmy, że popychał nas w kierunku, w którym nie chcieliśmy iść. To był prawdziwie organiczny proces.”
And You Are Me jest odzwierciedleniem coraz bardziej wszechogarniającej współpracy, która charakteryzuje zarówno pisanie piosenek przez zespół, jak i ich podejście do nagrywania.
„Ten album jest bardziej grupowym obmacywaniem, w którym każdy jest zaangażowany”, mówi Galloway, który dodaje, że piosenki powstały jako rezultat „bliskich, bliskich przyjaciół, którzy bardzo dobrze oceniali nawzajem swoją muzykę i negocjowali nasze małe problemy. To co wychodzi na wierzch to jeden zespół, razem tworzący muzykę.”
.