Zacznijmy od przypomnienia sobie, czym i gdzie jest Turkmenistan. Jest to kraj w Azji Środkowej, otoczony takimi sąsiadami jak Kazachstan, Uzbekistan, Afganistan i Iran. Ma dostęp do Morza Kaspijskiego i liczy 5,6 miliona mieszkańców. Jego stolicą jest Aszchabat i do 2006 roku miał najlepszego prezydenta na świecie, jedynego, niepowtarzalnego – Saparmurata Nijazowa.
Nijazow miał smutne i nieszczęśliwe dzieciństwo. Urodził się 19 lutego 1940 roku w Kipczaku w dość biednej rodzinie. Jego ojciec zginął w czasie II wojny światowej, czy walczył z nazistami, czy ukrywał się przed poborem do wojska, tego nigdy się nie dowiemy. Reszta rodziny zginęła podczas niszczącego trzęsienia ziemi w Aszchabadzie, a on sam spędził resztę dzieciństwa w sierocińcu. Po ukończeniu szkoły studiował w Instytucie Politechnicznym w Leningradzie i w 1967 roku uzyskał dyplom inżyniera elektryka.
To jednak nie ma znaczenia dla jego historii, gdyż nas interesuje jego dziwna kariera polityczna. Nijazow zaczął dość wcześnie i wstąpił do partii komunistycznej w 1962 roku. W 1985 roku był już pierwszym sekretarzem Komunistycznej Partii Turkmeńskiej SRR. Następnie w ciągu zaledwie pięciu lat został sekretarzem generalnym ZSRR, a 13 stycznia 1990 roku oficjalnie objął stanowisko przewodniczącego Rady Najwyższej Turkmeńskiej SRR. Wygląda na to, że ci komuniści naprawdę lubili swoje tytuły.
Na początku Nijazow był zaciekle lojalny wobec ZSRR, ale jak tylko Związek Radziecki zaczął się rozpadać, szybko oddzielił Turkmenistan od ich władcy i ogłosił się pierwszym prezydentem kraju. Oczywiście uczynił to bez pytania kogokolwiek o zgodę czy opinię, ale w ciągu roku zorganizował właściwe wybory prezydenckie i wygrał je. Był jedynym kandydatem. Z tej okazji ogłosił się Turkmenbaszy, co oznacza „Przywódca wszystkich Turkmenów”. Ale to nie wystarczyło i w 1992 roku przedłużył swoje rządy do 10 lat, a w 1999 roku po prostu ogłosił się „dożywotnim prezydentem”. Brzmi jak ktoś inny, kogo znamy, prawda? Prawda?
To były najmniej dziwne wydarzenia w jego prezydenturze. Ale nie zrozumcie mnie źle, on robił kilka normalnych rzeczy związanych z prezydenturą. Na przykład zainwestował w rafinerie ropy, fabryki i produkcję, uruchomił przemysł tekstylny, w pewnym sensie zniósł karę śmierci (przynajmniej oficjalnie), przyznał wszystkim prawa człowieka (przynajmniej oficjalnie), utrzymał Turkmenistan z dala od wszelkich wojen i sprawił, że woda, gaz, elektryczność i sól rafinowana, bo chyba sól naturalna to było za dużo, stały się darmowe dla wszystkich. Dorzucił nawet darmowe święto państwowe w drugą niedzielę każdego sierpnia, nazwał je „Dniem Melona”. Oczywiście Niyazov uwielbiał duże, soczyste melony. Chociaż kto by się przejmował świętem państwowym, które zawsze wypada w weekend? Powinien był wybrać drugi poniedziałek każdego sierpnia, to byłoby naprawdę imponujące.
Oczywiście wszystkie te poważne prezydenckie rzeczy nie były wystarczająco fajne, więc Niyazov przeszedł do licznych projektów, aby wzbogacić turkmeńską kulturę i zwiększyć swój własny fanklub. Zaczął od zmiany nazw miast, szkół, lotnisk i wszystkiego, co było pomiędzy nimi, na swoje imiona. Żeby tego było mało, zmienił nazwy każdego miesiąca w roku i dnia tygodnia na imiona ważnych turkmeńskich postaci, pisarzy, poetów, wydarzeń, a przede wszystkim siebie i członków swojej bliskiej rodziny. Słowo „chleb” zamienił na imię swojej matki. To był miły akcent. Następnie wymyślił nowy alfabet, w końcu był wielkim uczonym, zmieniając go z cyrylicy na swoją wersję łaciny. Nie zapomniał umieścić swojego portretu na każdej ulicy, domu i budynku publicznym. W każdym domu kazał wywiesić flagę Turkmenistanu. Do tego wszystkiego zmienił hymn narodowy, aby wspomnieć, jak wspaniałym był prezydentem i człowiekiem. I kazał wszystkim słuchać go wielokrotnie.
Jeszcze raz to nie wystarczyło, jak mogłoby? Jego ludzie byli źle prowadzeni przez setki lat sowieckiego ucisku. Co więc zrobiłby naprawdę wielki prezydent? Napisał książkę, najlepszą książkę! Wypełnił ją swoją wspaniałą biografią, prawdziwą, powtarzam całkowicie prawdziwą, historią wszystkich Turkmenów, wszystkim, co trzeba wiedzieć o ich rodzimej kulturze, jak być wielkim człowiekiem, takim jak on, i wszystkim innym, co prawdziwy Turkmen wiedzieć powinien. Nazwał swoją książkę Ruhmana i uczynił z niej część programu nauczania, umieścił ją w każdej bibliotece (to było zanim zamknął wszystkie biblioteki w kraju), w każdym domu, w każdym meczecie, a nawet uczynił z niej część testu na prawo jazdy. Następnie zbudował jej gigantyczny posąg w centrum stolicy. Tak jest, posąg dla jego książki. Weźmy tego Władcę Pierścieni! O tak, dał sobie również Narodową Nagrodę Literacką.
Jak każdy inny szalony despota uwielbiał zakazywać różnych rzeczy. Zdelegalizował kafejki internetowe i cały ten internetowy jazz. Zakazał synchronizacji ruchów warg na publicznych koncertach. Zakazał wprowadzania psów do stolicy, bo śmierdzą. Zakazał palenia. Zakazał opery, baletu i cyrku, bo Turkmenom te głupoty nie są potrzebne. Zakazał długich włosów i brody dla mężczyzn. Zakazał makijażu w telewizji dla kobiet (i prawdopodobnie również dla mężczyzn). Zakazał złotych zębów, mówiąc, że jeśli chcesz mieć mocne zęby, to żuj kości do zupy. Zakazał nagrywania muzyki. Zakazał wolnej prasy.
Był również dobry w zamykaniu i cięciu rzeczy, jak zamknięcie wszystkich szpitali poza stolicą i obcięcie 15,000 pracowników publicznej służby zdrowia. Zamienił też przysięgę Hipokratesa na przysięgę składaną prezydentowi. W końcu, kim do diabła jest ten Hipokrates? Następnie zamknął Narodową Akademię Nauk i każdą bibliotekę. Obciął lub zmniejszył emerytury, a emerytury wypłacone w ciągu dwóch poprzednich lat nakazał zwrócić. To wszystko podczas budowania złotych posągów samego siebie.
Niyazov był wielkim despotą, a każdy wielki despota ma wrogów, lub przynajmniej wrogów, których chce mieć. 25 listopada 2002 roku jego samochód został ostrzelany przez nieznanego napastnika. Choć niebezpieczne, było to również świetnym pretekstem dla Niyazova do aresztowania kogo tylko chciał i tak też zrobił. Kilka tysięcy osób trafiło do więzień z najróżniejszych dziwnych powodów. Aresztował również swojego jedynego politycznego rywala. Następnie wystartował przeciwko niemu w następnych, i jedynych od czasu jego inauguracji, wyborach prezydenckich. Niyazov zdobył 99,99 procent głosów. Easy peasy.
Był jeszcze jeden incydent, kiedy jakiś niesforny chuligan zamieścił kilka nieprzychylnych plakatów mówiących, że Niyazov nie był tak wspaniały, jak twierdził. Chuligana nigdy nie złapano, więc Nijazow zwolnił swój gabinet, szefa policji i dyrektora Akademii Policyjnej. Oczywiście zasłużyli na to.
Niyazov rządził ponad 20 lat, ale każdy pies ma swój dzień, tak jak każdy despota. Zmarł w grudniu 2006 roku, zostawiając swoje królestwo dentyście. Został pochowany w meczecie Kipchak, który sam wcześniej przygotował. Jest to jeden z największych meczetów na świecie, jeśli nie jeden z najdroższych. Był ciekawym człowiekiem, wielkim i szalonym. Prowadził życie godne fikcji i pozostawił po sobie wiele złotych posągów. Może nie był najpotężniejszym dyktatorem, ale na pewno najbardziej rozrywkowym. Kto jest Waszym ulubionym despotą? I czy czytaliście już Ruhmana?!
.