Poród mojej żony rozpoczął się na poważnie pewnego grudniowego wieczoru w 1994 roku, w środku EastEnders. Nasze mieszkanie było pełne rzeczy dla dzieci, których nigdy nie użyliśmy, wszystkie starannie poukładane i ułożone w stosy, tak jak można ułożyć sprzęt do skakania ze spadochronem w noc przed wielkim skokiem. Postanowiliśmy obejrzeć resztę EastEnders, zanim pojedziemy do szpitala. To był zewnętrzny pokaz spokoju – dla kogo, nie wiem – i szansa, aby ustawić nasze stare życie na pauzie w obliczu skoku w nieznane.
Dwadzieścia jeden lat później, znajdujemy się w posiadaniu tego, co można tylko opisać jako wolny pokój. Technicznie rzecz biorąc, jest to nadal sypialnia naszego najstarszego syna, ale od trzech lat przebywa on na uniwersytecie, wraz z większością swoich rzeczy. Pokój jest skąpy i wymaga malowania. Na jednej ścianie wisi pół plakatu. Wygląda na to, że poprzedni lokator opuścił go w pośpiechu.
On jest po prostu pierwszym, który odchodzi. Średnie ma teraz oferty z uniwersytetów, najmłodsze jest tylko rok za nim. Dzieci pojawiają się, przejmują twoje życie, a potem, pewnego dnia, odchodzą z nim.
Ta seria fotografii przedstawia rodzicielstwo na obu krańcach, włączając w to wszystkie atrybuty obu stanów. Oczekujący rodzice pozują obok sprzętu, którego jeszcze nie umieją obsługiwać. Niektóre z nich nigdy nie będą im potrzebne. Puste gniazda są uwięzione w rozwalonych gniazdach pozostawionych przez odchodzące potomstwo, otoczone błyszczącym detrytusem dorastania. Albo to, albo pozują w świeżo opierzonej sali treningowej. Ta druga grupa wygląda, jeśli w ogóle, na jeszcze bardziej zdumioną. Nikt tak naprawdę nie mówi ci o tym kawałku.
To nie znaczy, że nie ma ostrzeżenia. Dla mnie weekendy są swego rodzaju próbą generalną syndromu pustego gniazda: dzieci śpią cały dzień, a wieczorami znikają. Gdyby nie kradły mi pieniędzy z kieszeni, nie wiedziałabym, że nadal tu mieszkają. Jestem przepełniona niechcianymi radami, ale przez większość dni nie ma nikogo, na kogo mogłabym je rzucić.
Jeśli miałabyś spojrzeć na te zdjęcia z perspektywy przyszłego rodzica, prawdopodobnie zastanawiałabyś się nad tajemniczym, niezapisanym okresem pomiędzy nimi: tym legendarnym odcinkiem wyczerpujących dni, nieprzespanych nocy i płaczliwych przyjęć urodzinowych. Będzie się on wydawał zarówno zniechęcający, jak i niewyobrażalny.
Patrząc na to z drugiej strony, rzeczą, która mnie uderza, jest to, jak krótki jest ten odcinek w rzeczywistości. To ma być całe twoje życie, ten dwudziestoletni okres zwany rodzicielstwem, ale z perspektywy czasu wydaje się szokująco krótki. Nie mam pojęcia, jak wielka będzie dziura w moim życiu, ale już wiem, że nie wypełni jej żadna bieżnia.
- Andrea i Colin, 11 dni do terminu porodu
- Susan i Chris, pustostany od siedmiu miesięcy
- Kathryn i Michael, 18 dni do terminu porodu
- Lu i Bruce, od dwóch lat pustoszejący
- Andrea i Brad, 16 dni do terminu porodu
- Leola, puste gniazdo od trzech miesięcy
- Kathy i Lyonel, pustostany od 18 miesięcy
- Bobby i Kevin, czekający na adopcję
- Kathleen i Mark, od roku nie wychowują dzieci
- Makesha, 13 dni do terminu porodu
- Lori i Scott, pięć dni do terminu porodu
- Kate i Phillip, od czterech lat pustostany
- {{heading}}
Andrea i Colin, 11 dni do terminu porodu
Andrea: Moje podekscytowanie wzrosło w ciągu ostatnich kilku miesięcy, gdy zobaczyłam, jak szczęśliwy i niecierpliwy stał się mój mąż. Zadawał mnóstwo pytań i ćwiczył czytanie mi książek dla dzieci każdego wieczoru. Jestem również podekscytowana, że pozna nasze rodziny i przyjaciół, i że będzie miała malutkie połączenie mojego męża i mnie.
Colin: Możliwość, że będzie miała problemy zdrowotne sprawia, że jestem zaniepokojona, szczególnie autyzmem. Z tego, co widziałam, może to być naprawdę trudne do utrzymania relacji rodzinnych. Dopóki się nie urodzi i nie zacznie życia, czuje się jak wielka niewiadoma, w którą mogą wsiąknąć wszystkie najgorsze scenariusze.
Susan i Chris, pustostany od siedmiu miesięcy
Susan (po lewej): W naszym domu panuje cisza i spokój. Nie gramy hip-hopu, a telewizor jest wyłączony, chyba że akurat go oglądamy. Inne błogosławieństwa: żadnych brudnych skarpetek na meblach, żadnych brudnych patelni na kuchence, żadnych dziwnych młodych ludzi wchodzących po tylnych schodach.
Tęsknię za energią dzieci – wnoszą życie i działanie do tego domu starej kobiety. Mają przygody, zadrapania i zmieniającą się paradę dziewczyn: niektóre miłe, niektóre szalone. Inne minusy: brak pomocników do odśnieżania, brak dużych mięśni do podnoszenia ciężarów.
Jest mniej zamieszania i chaosu. To przekłada się na nasze relacje: lepiej się dogadujemy i mamy mniej konfliktów. I fajnie jest witać je w domu na wakacjach, wiedzieć, jakimi dorosłymi się stały i stają.
Kathryn i Michael, 18 dni do terminu porodu
Kathryn: Pobraliśmy się w marcu 2008 roku i wiedzieliśmy, że nie chcemy czekać zbyt długo, zarówno ze względu na nasz wiek, jak i na to, że wierzymy, iż otwartość na życie jest niezbędna do przeżywania naszego powołania małżeńskiego w pełni.
Nie mogę się doczekać, aby odkryć, kim jest ta mała osoba, którą powierzono nam pod opiekę, i pomóc jej odkryć jej talenty i słabości, pasje i misję w życiu.
Martwię się, jak moje własne wady i niedoskonałości mogą mu zaszkodzić, ucząc go złych nawyków lub lekcji o świecie, które są złe.
Ale ktoś inny niż my sami wkrótce stanie się centrum naszego świata. Mam nadzieję, że to zmieni mnie, pomagając mi stać się mniej samolubnym.”
Lu i Bruce, od dwóch lat pustoszejący
Bruce: Lubię czas na niezapośredniczone i niespieszne kolacje z Lu. Lubię też cieszyć się osiągnięciami naszych dzieci i patrzeć, jak rosną w niezależność; moim zdaniem wszystkie są dość niezwykłe. A jako bonus, moje IQ podwoiło się w ich oczach, gdy wyjechali na studia. Ale teraz wszystkie zwierzęta chcą spać z nami.
Andrea i Brad, 16 dni do terminu porodu
Andrea: Nie planowaliśmy tego dziecka. Niedawno wróciłam z Iraku i dziecko było czymś, co nie pasowało do moich myśli o „przystosowaniu się do domu”. Ale zawsze planowałem mieć rodzinę.
Brad: Najbardziej ekscytuje mnie zabawa i spędzanie czasu z moim synem lub córką i obserwowanie, jak dorastają. Nauczenie ich, jak grać w piłkę, łowić ryby i polować. Ale bycie w służbie i posiadanie rodziny jest trudne.
Leola, puste gniazdo od trzech miesięcy
Co jest w byciu pustym gniazdem, co najmniej mi się podoba? Nic.
Kathy i Lyonel, pustostany od 18 miesięcy
Kathy: Brakuje mi tej energii i żywiołowości, którą dzieci wnoszą do domu, do życia – tego „ducha nastolatka”. Brakuje mi też roli mamy w moim opisie pracy.
Lyonel: Podoba mi się cisza. Dzieci wypełniają przestrzeń, o której nie wiesz, że istnieje. Ale brakuje mi codziennego zastrzyku młodości i życia. Zachwytu, jaki dzieci okazują przy najprostszych rzeczach, najbardziej banalnych doświadczeniach. Muzyki i gaworzenia. Strasznie mi ich brakuje.
Bobby i Kevin, czekający na adopcję
Bobby (po lewej): To była część naszego planu, aby założyć rodzinę dwa lata po naszej ceremonii zaręczyn. Musieliśmy najpierw osiągnąć stabilność w kwestii mieszkaniowej i finansowej. Jestem podekscytowany, że mogę mieć duży wpływ na kształtowanie czyjegoś życia na samym początku. Wpajanie naszych wartości lub po prostu patrzenie, jak dorastają w dobrym zdrowiu. Myślę jednak, że większość przyszłych rodziców chciałaby nie popełnić żadnego błędu – obawiam się, że jeśli nasze dzieci staną się dorosłe i będą miały problemy nie do pokonania, będą nas obwiniać o to, że źle wychowaliśmy. To złamałoby mi serce.
Kevin: Mamy wspaniały system wsparcia w naszej rodzinie i wśród przyjaciół. Oboje mamy pewną pracę i możemy zapewnić dzieciom byt. Nasz elastyczny harmonogram pracy pozwoli nam skupić się na potrzebach naszego dziecka. Cieszę się, że będę mógł pomóc dziecku w rozwoju, ale niepokoję się, czy zaakceptuje nas jako swoich ojców.
Kathleen i Mark, od roku nie wychowują dzieci
Kathleen: Nie muszę już zawsze nosić piżamy, a w lodówce jest więcej soku. Nie jestem też narażona na codzienne dramaty, które czasem mnie denerwują. Ale tak bardzo za nią tęsknię – czasami czuję się po prostu pusta. To naprawdę trudne, bo jesteśmy w zasadzie tą samą osobą. Więc straciłam swoją drugą połówkę.
Makesha, 13 dni do terminu porodu
Moje dziecko nie było planowane, ale odmówiłam aborcji czy adopcji. Wiedziałam, że jestem wystarczająco dojrzała, by wychować dziecko. Cieszę się, że będę mogła ją pocieszać, kiedy będzie mnie potrzebowała, albo po prostu będzie domagała się mojej uwagi. Niepokoi mnie myśl o tym, że będzie uczęszczała do szkoły, że będzie traktowana sprawiedliwie i otrzyma wykształcenie na odpowiednim poziomie.
Lori i Scott, pięć dni do terminu porodu
Lori: Staraliśmy się o dziecko przez ponad trzy lata i zdaliśmy sobie sprawę, że nie jest to coś, co możemy kontrolować. Teraz mamy bliźniaki – jestem podekscytowana, że będę mogła wychować te dzieci w kochającym i łagodnym domu i rodzinie. Mogę sobie tylko wyobrazić, jakie to uczucie sprowadzić te dzieci na świat i zapewnić im wszystkie aspekty opieki.
Scott: Byliśmy małżeństwem od ponad trzech lat i zdecydowaliśmy, że nadszedł czas, aby założyć rodzinę. Trzy lata później, po wielu zabiegach związanych z niepłodnością i jednym poronieniu, jesteśmy wreszcie bliscy założenia tej rodziny, z bliźniakami. Nasz spokojny, cichy dom wkrótce zniknie – ale zastąpi go śmiech i odgłosy szczęśliwych dzieci.
Kate i Phillip, od czterech lat pustostany
Kate: Moje dzieci są jednymi z moich ulubionych osób i brakuje mi czasu, aby z nimi rozmawiać i dzielić się życiem. Z najmłodszym nadal mamy stosunkowo częsty kontakt. Starsze dzieci mają partnerów i wymagające życie i widzę, że nasze relacje tracą na znaczeniu.
Ciekawe jest to, że nadal się martwię, gdy są chore lub napotykają trudności. Naszą mantrą w tych dniach jest, „Oni sobie poradzą”, ale w rzeczywistości trudno jest nie chcieć naprawiać rzeczy lub wtrącać się.
Phillip: Mam dużo więcej czasu, aby spędzać go z Kate i robić inne rzeczy, które lubię robić. Wolność od obowiązków rodzinnych pozwala mi cieszyć się chwilą. Z pewnością tęsknię za spędzaniem czasu z każdym z moich dzieci, ale naprawdę tęsknię za naszą pięcioosobową „jednostką rodzinną”. Było coś magicznego w naszej „małej rodzinie” robiącej razem rzeczy, których nie da się odtworzyć.
– Książka Dony Schwartz On The Nest jest wydana przez Kehrer Verlag.
{{topLeft}}
{{bottomLeft}}
{{topRight}}
{{bottomRight}}
{{/goalExceededMarkerPercentage}}
{{/ticker}}
{{heading}}
{{#paragraphs}}
{{.}}
{{/paragraphs}}{{highlightedText}}
- Share on Facebook
- Share on Twitter
- Share via Email
- Share on LinkedIn
- Share on Pinterest
- Share on WhatsApp
- Share on Messenger
.