The Best First Date Is a Boring Coffee Date

Fot: J.V. Aranda

Witamy w It’s Complicated, historiach na temat czasami frustrującego, czasami mylącego, zawsze wciągającego tematu współczesnych związków. (Chcesz podzielić się swoimi? Wyślij boiska na adres [email protected].)

Nie tak dawno temu, mecz, z którym rozmawiałem z meczu na Bumble zaczął wyjaśniać, z emojis mnóstwo, najlepsze pierwsza randka kiedykolwiek był na, kiedy on i dziewczyna zarezerwowali bilety na lot do Bora Bora tego samego wieczoru poznali. W jego umyśle, jestem pewien, to zaznaczyło wszystkie pola dla rodzaju doświadczeń i ludzi, mówi się nam, aby ścigać z zapałem: Przygoda! Spontaniczność! Naprawdę, choć głównie zastanawiałam się, czy ci ludzie mają pracę, zwierzęta domowe, czy cokolwiek, co przywiązuje ich do prawdziwego życia i nie pozwala im błądzić w jakiejś fantazji w stylu Bachelor.

Kiedy odwrócił pytanie z powrotem na mnie – jaka była moja najlepsza pierwsza randka? – Zdałam sobie sprawę, z cringe, jak wiele pierwszych randek, na które zostałam zapytana, również kwalifikowałoby się do pieczęci aprobaty Chrisa Harrisona: Lekcje gotowania, zaproszenia na gale, na które nie miałam sukienki, ekstrawaganckie butelki wina kupowane z przypomnieniem, jak drogie były, uroczyste kolacje, na których oboje zdaliśmy sobie sprawę w połowie drogi do koszyka z pieczywem, że żadne z nas tak naprawdę tego nie czuło.

Niektóre z tych randek poszłam, inne grzecznie odrzuciłam, ale z każdą z nich przychodziło powtarzające się przypomnienie, że samo spotkanie z kimś nowym to absurdalna ilość presji. Presja, aby się wyróżnić, presja, aby udowodnić, że romans nie wpełznął pod aplikację randkową i umarł, presja, aby każde doświadczenie stało się przygodą, nawet jeśli nie znasz nazwiska tej osoby.

Najlepsza pierwsza randka, na której kiedykolwiek byłam, nie miała żadnej z tych rzeczy, ponieważ najlepsza pierwsza randka, na której kiedykolwiek byłam, była zwykłym, nudnym, bez-fabularnym zaproszeniem na kawę. W rzeczywistości, jeśli dobrze pamiętam, jego dokładne sformułowanie brzmiało: „Wiem, że to trochę lamerskie, ale czy chciałabyś pójść na kawę dziś po południu?”

Ale to nie było lamerskie. To było proste. Randka przy kawie, teraz mocno wierzę, jest najbardziej niedocenianą ze wszystkich interakcji społecznych, które wymagają od nas wyłączenia Netflixa i założenia prawdziwych spodni. Zamiast przećwiczonej spontaniczności rzucania kartą kredytową w biuro podróży, wymagało to ode mnie faktycznej spontaniczności. Nie miałam czasu na zmianę ubrań: Jeśli szłam, szłam w mieszkaniach i spodniach, które wmawiałam sobie, że przypominają Audrey Hepburn, ale prawdopodobnie wyglądały jak legginsy, które nosiłam do pracy. Nie miałam też czasu na burzę mózgów na temat wyszukanych, wcześniej zaplanowanych tematów do rozmowy, co stanowiło wyzwanie – nie mieliśmy nic do roboty na tej randce poza rozmową, ale musielibyśmy polegać na sobie nawzajem, aby utrzymać rozmowę.

I, jak mi się wydawało po drodze, kawa była łatwym wyjściem. Może to źle się przyznać, ale fakt, że nie będę musiała cierpieć przez cały posiłek z kimś, kto ciągle tłumaczył, że moje imię „nie było prawdziwym imieniem” (tak, to naprawdę się zdarzyło) był ulgą.

Spotkaliśmy się w dziurawej kawiarni, która miała tylko sześć stolików, a ja nerwowo zaciskałam ręce wokół mojej filiżanki. Skręcanie rąk doprowadziło do rozmowy o nerwowości, która doprowadziła nas do rozmowy o artykule na temat niepokoju, który oboje przeczytaliśmy, co z kolei doprowadziło nas do rozmowy o największych źródłach nerwów, takich jak praca, przeprowadzki i co będzie dalej. Mało prawdopodobny punkt wyjścia, ale nauczyliśmy się nawzajem imion przyjaciół, kiedy rozmawialiśmy o tym, kto gdzie się przeprowadza. Odkryliśmy wspólne upodobania i niechęci, opowiadając o najlepszych i najgorszych dodatkach do pizzy, filmach i falstartach, takich jak przypadkowe stopienie deski do krojenia podczas nieudanej próby gotowania (ja) lub wyjazd na lotnisko po klienta dla szefa i omyłkowe odebranie niewłaściwej osoby (on).

Jedna godzina zamieniła się w dwie, „Znam dobrą pizzerię za rogiem” stała się obiadem, a obiad stał się zakupami w Walgreens dla wszystkich cukierków, które mogliśmy nosić i zmierzaniem do filmu, który oboje chcieliśmy zobaczyć. To było potężnie normalne. Zwijaliśmy się siedząc na podłodze do 3 nad ranem, opowiadając dowcipy, które były zbyt głupie lub zbyt żenujące, aby zrobić dobre pierwsze wrażenie.

To nie kawa, napój, który posiada magię; to kawa, działalność społeczna. Istnieją tysiące listicles i tablic Pinterest poświęconych planowaniu idealnej pierwszej randki, z których większość błaga nas wszystkich, abyśmy przestali chować się za naszymi telefonami i harmonogramami, aby być bardziej „słodkimi” lub „romantycznymi”. Kawa nie jest ani jednym, ani drugim. Jest to działalność networkingowa, rzecz, którą twój szef mógł zabrać cię do przed podjęciem decyzji o zatrudnieniu cię. To na pewno nie jest Bora Bora.

Ale jest to kropla nowoczesnej zbroi randkowej. Z czymś tak prostym jak kawa, nie można polegać na niczym innym, aby wypełnić przestrzeń poznawania nieznajomego siedzącego naprzeciwko ciebie, aby odwrócić uwagę od niezręczności, które przynosi. Nie możesz być randkowym artystą performance’u przybijającym wszystkie swoje kwestie; musisz być osobą. A działania i przygody są ekscytujące, ale czasami po prostu chcesz kogoś, z kim możesz siedzieć spokojnie.

Czy niektóre z tych bardziej przygodowych randek są wybuchowe? Na pewno, i nie przeklinam ich. Ale trochę się wzdrygam na myśl, że spotkanie przy kawie jest, jak to ujął jeden z moich przyjaciół, „trochę zbyt zwyczajne”. Dla mnie to szansa, by naprawdę kogoś poznać – a co za tym idzie, szansa, by nie marnować swojego lub cudzego czasu, jeśli wiesz, że coś nie gra. To tylko odpowiednia ilość praktycznych elementów, które sprawiają, że randka wydaje się być bardziej rozmową, a mniej wydarzeniem. Jeśli to jest to, co zbyt zwykłe czuje się jak, daj mi zbyt zwykły za każdym razem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.