W Rocky Mountain Research Station’s Fire Sciences Lab w Missoula, Montana, chemicy, fizycy, analitycy zachowań przeciwpożarowych, ekolodzy, naukowcy biologiczni i inżynierowie gromadzą się w jaskiniowej komorze spalania, bawiąc się ogniem. Stojaki metalu są udrapowane czymś, co wygląda jak drewniane lamety, zrobione z rozdrobnionych osik. Wysokie na cztery stopy „drzewa” wystają z regulowanej platformy, która jest szeroka na cztery stopy i długa na 24 stopy, i może być przechylona tak, by naśladować fragment 25-stopniowego południowego zbocza lasu sosnowego ponderosa lub bardziej stromy wysokogórski teren lasu świerkowo-jodłowego. Nad stanowiskiem unosi się ogromny wyciąg z czujnikami dymu. Ostry smak dziesięcioleci dymu przenika pomieszczenie jak ciągłe przypomnienie o trwałym wpływie ognia.
Rozmieszczone wokół pomieszczenia czujniki ciepła oraz kamery na podczerwień i wideo czekają na zapłon „lasu”. Naukowcy siedzą za instrumentami i laptopami, a ich monitory są osłonięte tym samym srebrnym materiałem, którego strażacy używają do ochrony. W sąsiednim pomieszczeniu inżynierowie ustawiają zalecaną temperaturę i wilgotność, przygotowując komorę spalania do naprawdę dobrej pozorowanej pożogi.
Zobacz galerię zdjęć towarzyszącą temu artykułowi
Wtedy, z pomocą odrobiny alkoholu i iskry, rozpoczyna się pożar. Starszy naukowiec i ekspert od zachowania ognia Jack Cohen praktycznie promienieje z zadowolenia, gdy rozdrobnione drewno płonie, liżąc „drzewa” i wspinając się po zboczu. Ten szczególny eksperyment ma na celu umożliwienie zespołowi lepsze zrozumienie, w jaki sposób rozprzestrzeniają się pożary koron drzew – duże, przenoszące się z drzewa na drzewo zdarzenia, które są tak spektakularne w telewizji. Wielomiliardowa debata na temat dzikich pożarów staje się coraz bardziej skomplikowana, a stawka coraz wyższa.
W ciągu ostatnich dwóch dekad na całym świecie miały miejsce rekordowe pożary, od Rosji po Indonezję, od Alaski po Brazylię. Te „megapożary” przekraczają wszelkie wysiłki, aby je kontrolować, mówi Jerry Williams, który odszedł na emeryturę jako główny menedżer ds. pożarów w Służbie Leśnej USA w 2005 roku, a obecnie jest doradcą ds. pożarów w Missouli. Niektóre z tych pożarów mają powierzchnię ponad miliona akrów. Żar wystrzelony z płomieni w koronach drzew może osiągnąć wysokość dwa i pół raza większą niż płonące drzewo, wzniecając pożary do dwóch mil przed frontem pożaru. Płonące odłamki mogą uderzać w samoloty, uziemiając pilotów tankowców.
Polityka amerykańska przeciwstawiła głęboko zakorzenione instytucjonalne przekonanie, że niektóre dzikie pożary mogą i powinny być „zwalczane” konsensusowi naukowemu, że są one ekologicznie niezbędne. Globalne ocieplenie jeszcze bardziej rozpaliło debatę, ponieważ w wielu miejscach stworzyło zarówno gorętsze, jak i bardziej suche warunki. Ponadto, spuścizna po zbyt skutecznym tłumieniu pożarów oznacza, że wiele lasów zawiera obecnie ogromne „zapasy paliwa” w postaci zdrewniałych resztek, które okresowe pożary eliminowały. Dodajmy do tego fakt, że rzesze ludzi przeniosły się na tereny zagrożone pożarami, a otrzymamy coraz bardziej łatwopalną mieszankę polityki i ekologii. „Megapożary sygnalizują nową erę w zarządzaniu ogniem i zagospodarowaniem terenu”, mówi Williams.
Jak największe nasilają się i nie mogą być kontrolowane przez żadną ilość akcji gaśniczych, z pewnością rzucą wyzwanie każdej koncepcji, jaką mieliśmy w naszej wiekowej historii z ogniem.
Jesienią 1987 Williams był w Happy Camp w Kalifornii, pracując nad pożarem rozprzestrzeniającym się przez piorunochron w nadbrzeżnym lesie daglezji, który jest bardziej wilgotnym lasem, który zazwyczaj nie płonie na dużą skalę. Jako dyrektor oddziału Służby Leśnej, otrzymywał aktualizacje o kilku kompleksach pożarów od północnej Kalifornii do południowego Oregonu, które rosły – i to szybko. Williams oglądał raporty sytuacyjne, oszołomiony ich skalą. „To jest największa rzecz jaką kiedykolwiek widzieliśmy,” wspomina mówiąc o pożarach w lasach narodowych Siskiyou i Klamath, które stały się znane jako Oblężenie w 1987 roku i spaliły 640,000 akrów. W tym czasie myślał, „Nigdy nie zobaczymy czegoś takiego ponownie.”
Boy, był w błędzie. W następnym roku Yellowstone ogień pochłonął prawie 1,5 mln akrów i krajowych wiadomości na tygodnie. Od tego czasu wiele stanów USA odnotowało największe pożary w swojej historii. Termin megafire zaczął przyciągać uwagę. Eksperci zastanawiali się, czy „walka” z tymi kolosalnymi pożarami nie jest równie skuteczna jak zrzucanie w płomienie cystern DC-10 z banknotami o nominale 100 dolarów. Od 1999 roku każdego roku płonęły ponad trzy miliony akrów, a rok z 10 milionami akrów jest prawie pewny. Ponieważ od 2002 roku koszty gaszenia pożarów co roku przekraczały granicę miliarda dolarów, decydentom zaczęła się rzucać w oczy inna miara słowa „mega”: mega drogi. Pieniądze rzucane na gaszenie tych pożarów poszły z dymem – od 1987 roku zginęło ponad 400 strażaków walczących z pożarami.
Jak na ironię, jednym z głównych powodów, dla których mamy dziś tak doskonałą burzę ogniową, jest to, że byliśmy tak dobrzy w tłumieniu pożarów w ciągu ostatniego stulecia. Każdego roku w USA wybucha około 10 000 pożarów na dzikich terenach, a strażacy gaszą około 95 procent z nich na początku. Przy pomocy siły roboczej i szczęśliwej pogody udaje się opanować więcej pożarów. Ale w przypadku około dwóch procent pożarów żadna ilość retardantu, linii gaśniczych czy Hotshotów dzierżących Pulaskisy nie przynosi wymiernych efektów. Większość pieniędzy przeznaczanych na walkę z pożarami trafia właśnie do tej mniejszości ogromnych pożarów. W 2008 roku rachunek federalny wyniósł prawie 1,5 miliarda dolarów, zmuszając Służbę Leśną do ograniczenia innych programów.
Fizyka tworzy z natury własne studio efektów specjalnych. Pióropusz dymu może utworzyć chmurę pirokumulusową. Czasami pióropusz wznosi się do granicy troposfery i stratosfery, na wysokości od 25 000 do 40 000 stóp, gdzie chłodniejsze temperatury zatrzymują go. Tworzy to cięższe, bardziej wilgotne powietrze, które może ponownie opadać i tworzyć burze wiatrowe i mikrowybuchy podczas powrotu na ziemię, dosłownie podsycając płomienie. Megafiry mogą również tworzyć „wiry ognia”, mini tornada wirujących płomieni, które mogą odrywać się i obierać własny kurs, wyrywając 16-calowe kończyny z dębów i generując wiatry o prędkości ponad 80 mil na godzinę. Mówi Wayne Cook, który ma ponad 30 lat doświadczenia w gaszeniu pożarów, „Najważniejsze jest to, że kiedy osiągniesz taką skalę, nie możesz nic zrobić, aby to ugasić, dopóki nie zmieni się pogoda.”
Organizacja Klimatyczna Gór Skalistych donosi, że od 2003 do 2007 roku, 11 zachodnich stanów ociepliło się średnio o 1,7 stopnia Fahrenheita, czyli o 70 procent więcej niż wynosi średnia światowa. Wielu prognostyków uważa, że w nadchodzących dekadach Zachód nadal będzie doświadczał późniejszych zim, mniejszych opadów śniegu, wcześniejszych spływów wiosennych i ogólnie suchszych warunków.
W rezultacie, warunki są solidnie na miejscu dla politycznej i pirotechnicznej burzy ogniowej w wielu zalesionych obszarach. Sezon pożarowy na zachodzie trwa obecnie 205 dni, o 78 dni dłużej niż w 1986 roku. Co więcej, było cztery razy więcej pożarów, które zniszczyły ponad 1000 akrów niż w latach 1970-1986, a spłonęło sześć razy więcej obszarów, według wpływowego artykułu w Science z 2006 roku, autorstwa Anthony’ego Westerlinga, badacza z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Merced. Westerling wykazał silny związek między zmianami klimatycznymi a zwiększoną liczbą pożarów.
Jednym z najbardziej widocznych skutków ocieplenia jest plaga korników, która zabiła miliardy drzew iglastych na milionach akrów. Głębokie mroźne zimy, które kiedyś zabijały chrząszcze, należą już w większości do przeszłości. To, jak duże zagrożenie pożarowe stwarzają te martwe lasy, jest przedmiotem naukowej debaty i kilku intrygujących hipotez. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że rozrzucanie w lasach rozpałki zwiększa ryzyko pożaru. Jednak w analizie wielu badań, zoolog z Uniwersytetu Wisconsin Martin Simard stwierdził, że nie jest to takie proste. W pierwszym roku lub dwóch po zniszczeniu lasu przez chrząszcze, prawdopodobieństwo pożaru rzeczywiście wzrasta. Ale w miarę jak igły opadają z drzew, prawdopodobieństwo pożarów koron drzew (takich, które przeskakują z drzewa na drzewo, jak te w Laboratorium Ognia) w rzeczywistości maleje. Lata lub nawet dekady później, analiza mówi, „kiedy zabite przez chrząszcze ścinki spadają na ziemię, a wzrost drzew podszytu tworzy paliwa drabinkowe, ryzyko pożaru korony może ponownie wzrosnąć.”
Eksperci nauczyli się, że ogień, podobnie jak drapieżniki, nie może być usunięty bez wpływu na równowagę ekosystemu. W przeszłości, pożary o niskiej intensywności okresowo przemierzały krajobraz, pozostawiając polany, które pielęgnowały gatunki odporne na ogień i pomagały stworzyć zdrowe rozmieszczenie traw, krzewów i drzew, które podtrzymywały biologicznie zróżnicowane regiony. Długotrwała polityka „walki” z pożarami przyniosła w wielu miejscach efekt ekologiczny przeciwny do zamierzonego, mimo że przyczyniła się do ratowania życia i mienia. Tłumienie pożarów w erze Smokey the Bear od lat 40-tych do 70-tych XX wieku przyniosło wiele niezamierzonych konsekwencji, takich jak masowa akumulacja martwego paliwa i żywej biomasy. Więcej jednogatunkowych lasów o tym samym wieku doprowadziło, częściowo, do pożarów nie do opanowania.
Wzrastająca liczba i rozmiar megapożarów wywołuje zmiany w regionalnej ekologii – na lepsze i na gorsze. Niektóre palą się tak gorąco na większych obszarach, że praktycznie wyjaławiają gleby i rozłączają cykle energii, wody i węgla. Dym unoszący się z pożarów zmienia skład chemiczny atmosfery, powodując alarm ozonowy w odległości tysięcy kilometrów. Ponadto, płonące lasy uwalniają ogromne ilości gazów cieplarnianych, zwłaszcza dwutlenku węgla. Niektóre populacje ryb rozpadły się po wielkich pożarach, a inne ustalone gatunki tracą swoją przewagę konkurencyjną i praktycznie znikają.
Jednak wiele gatunków nie tylko przeżywa wielkie pożary, ale rozwija się dzięki nim. Richard Hutto, dyrektor University of Montana Avian Science Center, mówi, że pożary „są jednym z najlepiej strzeżonych sekretów natury” jako siła napędowa większej różnorodności biologicznej. Górski ptak niebieski, na przykład, należy do kategorii „pouncers”, które wykorzystują eksplozję owadów w świeżo spalonym lesie. Dzięcioły czarne są tak zauroczone wypalonymi obszarami, że nie występują praktycznie nigdzie indziej, mówi Hutto. Północne sowy jastrzębie w Kanadzie latają do miejsc dotkniętych pożarem, a w innych lasach populacje myszy jeleniowatych gwałtownie rosną, otwierając drzwi dla większej liczby ptaków szponiastych. Grzyby morelowe, te drogie przysmaki, rozmnażają się na spalonych obszarach. Ogromny pożar Canyon Creek Fire w 1988 roku w Montana’s Bob Marshall Wilderness być może ocalił pelargonię Big Nell’s, która uważana była za wymarłą, ale tak naprawdę potrzebowała dobrego pożaru, aby ponownie zakwitnąć. Ten pożar spowodował również boom łosia, ponieważ regenerujący się krajobraz „umieścić wiele nowych artykułów spożywczych tam”, mówi Williams.
Ekologowie wiedzą, że zmieniające się warunki będą korzystać niektóre gatunki i szkodzić innym. Hutto zgadza się, że trendy wydają się wskazywać na więcej i większe pożary, ale martwi się, że decydenci nie rozumieją, że nagrody mogą być ogromne – nawet w przypadku dużych pożarów. Presja na „ratowanie lasów” na terenach publicznych po pożarach jest błędna, mówi, ponieważ „to właśnie tam zaczyna się prawdziwa ekologiczna magia.”
Kwestia tego, co zrobić z megapożarami jest gorącym tematem. Jack Cohen z Fire Lab gorąco wierzy, że pożary są nieuniknione i ekologicznie ważne, i że powinniśmy wywoływać ich więcej celowo w odpowiednich warunkach, aby obniżyć ryzyko niekontrolowanych pożarów w przyszłości.
Mark A. Finney, leśnik badawczy w laboratorium, ilustruje, co to oznacza w praktyce. W swoim biurze wskazuje na plakat wielkości zdjęcia satelitarnego na ścianie, zatytułowany „Pożar Rodeo-Chediski: 21 czerwca 2002 r.”. Ta niesławna pożoga w Arizonie pochłonęła 468 000 akrów, a na zdjęciu widać zwęglony krajobraz rozciągający się na wiele mil, z kilkoma ciekawymi zielonymi plamami. „Jedyne miejsca, które są zielone,” mówi Finney, okrążając sekcje promieniem lasera, „to miejsca, gdzie były zalecane wypalenia.”
Eksperci znaleźli również sposoby na znaczne ograniczenie strat materialnych. Szacuje się, że od 1970 roku w zachodnich strefach pożarowych USA wybudowano osiem milionów domów, a większość wysiłków skierowana jest na ochronę domów i społeczności na obszarach zagrożonych pożarem. Jednak badania przeprowadzone w Fire Lab i w innych miejscach pokazują, że domy nie muszą być tracone tylko dlatego, że las wokół nich jest zniszczony. Jeśli domy znajdują się w odległości 100 stóp od materiałów łatwopalnych i są zbudowane z materiałów takich jak asfaltowe gonty dachowe, które są odporne na iskry latającego żaru, możliwe jest uratowanie konstrukcji nawet wtedy, gdy pożary są nieposkromione. Jeśli chodzi o większość z tych pożarów, Cohen mówi, „nie mamy klęsk żywiołowych; raczej mamy katastrofy ludzkie podczas naturalnych zakłóceń.”
W następstwie serii masywnych pożarów w Kalifornii, niektóre z ustaleń Cohen pracują swoją drogę do praktyki. Firmy ubezpieczeniowe podnoszą stawki w strefach pożarów, podobnie jak w obszarach zagrożonych trzęsieniami ziemi. To może powstrzymać rozwój, który ma kluczowe znaczenie, mówi geograf z Uniwersytetu Kolorado, Tania Schoennagel. Przytacza ona badania, według których tylko około 15 procent terenów pokrywających się z dzikimi i miejskimi zostało przekształconych w obszary mieszkalne. Ale ta suma może znacznie wzrosnąć, jeśli nie ograniczymy tego zjawiska. „Kontrolować ryzyko pożaru?” pyta Schoennagel. „Kontroluj rozwój na dzikich terenach.”
Niektórzy specjaliści od pożarów opowiadają się za większą, szybszą, bardziej efektywną reakcją: ładowanie 747s ze środkiem przeciwpożarowym i wysyłanie flot DC-10s, aby znosić rozprzestrzeniające się pożary. Strażacy wykorzystują satelity NASA, aby dowiedzieć się, jak będą zachowywać się i rozprzestrzeniać pożary, a obrazy termiczne wysyłane z kosmosu pomagają im zdecydować, jak rozmieścić zasoby. Satelity meteorologiczne wykrywają zimne fronty, które prawie zawsze poprzedzone są wiatrami, które mogą rozprzestrzeniać płomienie. Obrazowanie laserowe pomaga również w określeniu odległości i zasięgu. W niektórych przypadkach przydatne mogą okazać się również takie wynalazki, jak materiał tłumiący ogień, wykonany z zamrożonych kryształów wody i dwutlenku węgla połączonych ze sobą. Jednak pomimo tych wszystkich narzędzi, wielu ekspertów z dziedziny nauk pożarniczych zgadza się, że kiedy największe pożary szaleją w niewłaściwych warunkach, żadna ludzka siła nie jest w stanie ich ugasić.
Jasne jest, że zaciąganie kolejnych eskadr samolotów-cystern do zrzucania coraz większych ilości retardantu nie zadziała na dłuższą metę. Tak samo jak pozwalanie, by każdy pożar płonął bez kontroli. Istnieje coraz większa zgoda co do tego, że nasza droga wyjścia z gorącego lasu będzie wymagała zwinnego podejścia do zarządzania krajobrazem.
Oprócz zalecanych pożarów, eksperci coraz częściej zgadzają się, że ludzie mogą wziąć większą odpowiedzialność za życie w łatwopalnych obszarach. Steven Pyne, historyk pożarów na Uniwersytecie Stanowym Arizony i autor wielu publikacji na ten temat, wskazuje, że Australia, na przykład, jest „lata świetlne za nami” w nauczaniu społeczności, jak chronić swoje mienie poprzez tworzenie „przestrzeni obronnej” wokół domów – usuwanie drzew i zarośli w pewnym promieniu wokół struktur. Zmiana prawa w celu wyeliminowania odliczeń podatkowych od kredytów hipotecznych dla drugich domów lub obciążanie deweloperów pełnymi kosztami usług publicznych (takich jak gaszenie pożarów na terenach wiejskich) poszłoby bardzo daleko. „Świadomość, że możesz zostać wezwany do ochrony swojego domu powinna wspaniale skoncentrować umysł na pokryciach dachowych z gontów drewnianych, krzewach czepiających się domu i drewnie opałowym ułożonym pod pokładem”, mówi Pyne.
Ostatecznie jednak ogień zrobi to, co zrobi, a ludzie będą się spierać o to, jak na niego zareagować. Cohen rozumie, że jeśli chodzi o politykę przeciwpożarową, filozofia odgrywa równie dużą rolę jak termodynamika. Jego eksperymenty naświetlają fizyczne właściwości ognia w systemie biologicznym, ale to w sferze kultury musi rozegrać się debata. „Społeczna reakcja na ogień dotyczy postrzegania ochrony osobistej i własności” – mówi. „Naukowe odkrycia dotyczą abstrakcyjnych funkcji ekologicznych i fizyki ognia.”
Nie ma nic abstrakcyjnego w ogniu palącym się tygodniami lub miesiącami, dławiącym niebo dymem i poddającym dzikie zwierzęta, rośliny i ludzi jednej z najbardziej niesamowitych sił natury. W końcu „fenomen megapożarów można przypisać jednej wspólnej przyczynie – nam samym” – mówi Pyne. „Nawet globalne ocieplenie jest najwyraźniej wynikiem naszych nawyków związanych ze spalaniem”. Pożary, i to duże, są więc częścią samej natury naszej łatwopalnej planety.