Byłem zaskoczony, gdy po raz pierwszy spotkałem człowieka o pseudonimie Łysy Mike. Powiedziano mi, że powinienem podchodzić do niego z ostrożnością: Miał temperament i mógł być paranoikiem. I tak zrobiłem podwójne ujęcie, kiedy przedstawiono mi schludnego, starszego, białowłosego mężczyznę idącego ze słodkim psem gończym w kierunku piwnicy C-Squat, słynnego domu, który badałem jako antropolog w Nowym Jorku od 2010 roku. Spodziewałem się kogoś brudnego, kto może mieć tatuaże na twarzy, pitbulla i paskudne nastawienie. Ale Mike wydawał się naprawdę szczęśliwy, że mnie spotkał, być może po części dlatego, że chciał mojej pomocy w swoim projekcie.
W świecie squattersów ma duże znaczenie, kto „otwiera” budynek. Istnieje wokół tego całe lingo: W Amsterdamie nazywają to „rozbijaniem” nowego squatu, a squattersów nazywa się „krakerami”. Podjęcie pierwszego śmiałego kroku, by włamać się do opuszczonego budynku i zająć go, zapewnia nie tylko bardzo potrzebny dach nad głową – daje człowiekowi prawo do chluby. W skomplikowanej sieci rodzinnych więzi społecznych, które łączą squattersów, osoba, która otwiera budynek, jest jak przodek założyciel. Ludzie, którzy otwierają squaty, mogą stać się postaciami mitycznymi.
Mike był jednym z nich – i to nie tylko w przypadku każdego squatu. Mieszkańcy C-Squat są znani na całym świecie jako jedni z najtwardszych squattersów z Lower East Side. Po tym jak otworzył to miejsce w 1989 roku, C-Squat stał się mekką punk rocka: inkubatorem wpływowych zespołów anarcho-punkowych i domem dla prawdziwie legendarnych i dzikich piwnicznych występów punkowych.
Mike mieszkał tam przez wczesne lata C-Squat, ale opuścił je w proteście krótko po 2002 roku, kiedy członkowie domu, wraz z członkami 10 innych squatów Lower East Side, zdecydowali się podjąć długie i burzliwe zadanie dostosowania budynku do przepisów i uczynienia mieszkańców prawnymi właścicielami domów. Powiedział, że nie chce brać udziału w tej ogromnej zmianie kultury budynku. Ale w 2010 roku Mike powrócił i próbował zachować część historii squatu, zanim zostanie ona utracona na dobre.
TWOJA RÓŻNORODNOŚĆ ŚWIATA
Dostarczaj nasze najnowsze historie do swojej skrzynki odbiorczej w każdy piątek.
Pięciopiętrowa kamienica przy 155 Avenue C jest jednym z najbardziej znanych squatów w okolicy o bogatej historii. W Lower East Side, zaledwie kilka mil od Wall Street, w latach 80-tych i 90-tych XX wieku, w mieście, gdzie prawo własności prywatnej jest ściśle egzekwowane, squattersi zajmowali opuszczone kamienice będące własnością miasta. Struktury, z których uczynili domy, ledwo nadawały się do tego, by nazywać je budynkami. Zbudowane przed początkiem XX wieku, zniszczone przez ponad wiek intensywnego użytkowania, zaniedbane przez właścicieli, a następnie spalone, opuszczone, rozebrane przez padlinożerców, używane przez ćpunów i zniszczone przez władze miasta, które próbowały zniechęcić squattersów, przypominały raczej skorupy. Nowojorscy squattersi musieli stworzyć systemy elektryczne i hydrauliczne od podstaw, wymienić gigantyczne belki konstrukcyjne i odbudować ceglane ściany.
Kiedy C-Squat został otwarty latem 1989 roku, nie było w nim schodów ani podestów; drzwi mieszkań wychodziły na pustkę, a łączyła je jedynie sieć drabin. „To było jak scenografia” – wspomina Popeye, wieloletni mieszkaniec C-Squat, który mieszka tam do dziś. „Było wiele dramatu z dostawaniem psów na górę i na dół, i pijaków na górę i na dół.”
Piwnica C-Squat przeszła transformację z bliskiej katastrofy w kilka lat po zajęciu jej przez squattersów. „Ta wielka otwarta przestrzeń nie była planowana”, wspomina Tauno Biltsted, inny wczesny mieszkaniec C-Squat. „Zasadniczo cały parter z tyłu budynku, te belki, zawaliły się. Po prostu zawaliły się pewnej nocy. Byłem w budynku, kiedy to się stało. … I to brzmiało jak, to było jak statek czy coś takiego. … To było jak skrzypienie, … a potem po prostu, jak cała ta cholerna rzecz, … po prostu wszystko się zawaliło.”
https://www.sapiens.org/wp-content/uploads/2017/01/02-Biltsted_The-Collapse.mp3
Zamiast odbudowywać budynek, mieszkańcy zdecydowali się na współpracę z architektem, który postanowił wzmocnić ściany i sufit oraz zachować otwartą przestrzeń jako dwupiętrową przestrzeń na imprezy. Na początku, jak wspominają mieszkańcy, było to trochę obrzydliwe: Ponieważ w oknach na tylnej ścianie nie było szyb, przestrzeń wypełniała się wodą podczas deszczu i była zbiornikiem na ludzkie i zwierzęce odchody. „Każdy psi łajno, bo psy srały tam na dole, albo kocie łajno, albo ludzkie łajno na podłodze piwnicy pewnego lata zakwitło w ten niesamowity grzyb … wyrosło, jak futro, jak Gremliny,” mówi Popeye. „Opalizujące, perłowe, niebiesko-szare, srebrne futro. … Powinniśmy byli zabrać próbkę do Smithsonian czy coś takiego”. Wirusowe zapalenie wątroby zaczęło się rozprzestrzeniać przez brudną wodę, wspomina. „To miejsce śmierdziało okropnie”, dodaje.
https://www.sapiens.org/wp-content/uploads/2017/01/04-Popeye_Turds.mp3
Ale był to również fenomen. Ściany pokryte były graffiti. Rowery mieszkańców zwisały z każdej wolnej powierzchni. Później zbudowali legendarną krytą rampę do jazdy na rolkach. W piwnicy odbywały się słynne punkowe koncerty. Był tam balkon, z którego nieśmiali mogli obserwować wirujący dół, a gapie mogli rzucać piwem w bawiących się. W piwnicy zatrzymywali się również podróżnicy: młodzi punkowcy – często uciekinierzy – w niektórych przypadkach z problemami narkotykowymi, którzy krążyli po kraju, przeskakując pociągi, znajdując jedzenie w śmietnikach i tworząc sieci, które utrzymywały kulturę punk rocka przy życiu.
Więc to była duża zmiana, kiedy w 2002 roku mieszkańcy C-Squat zgodzili się dołączyć do luźnej sieci squatów Lower East Side w ramach umowy, którą wynegocjowali z miastem, aby działać legalnie. Każdy budynek zostałby sprzedany pośrednikowi nonprofit za 1 dolara, który w imieniu squattersów zaciągnąłby pożyczki na renowację budynków i dostosowanie ich do obowiązujących przepisów. (Takie posunięcia mają na celu zapobieganie strasznym tragediom, takim jak pożar magazynu w Oakland w grudniu 2016 r., który rozpoczął się w niezatwierdzonym kolektywie artystów, ale stanowią one również ogromne wyzwania logistyczne i finansowe). Kiedy każdy budynek nadawałby się już legalnie do zamieszkania, zostałby przekazany jego mieszkańcom, wraz z nagromadzonym długiem remontowym. Squaty stałyby się niskodochodowymi spółdzielniami o ograniczonym kapitale, a squattersi zadłużonymi właścicielami domów.
W jakiś sposób wszyscy zaangażowani wyobrażali sobie, że będzie to stosunkowo łatwe. Tak nie było.
Były niezliczone komplikacje, problemy i spory. W 2007 roku, C-Squat zamknął swoje piwnice do swobodnego przepływu podróżnych: Z organizacją non-profit i bankiem kontrolującym ich zarządzanie, policją zauważającą aktywność narkotykową w budynku i inspektorami budowlanymi zaglądającymi w każdy kąt, nie mogli już dłużej przyjmować dużej, przelotnej populacji. Oburzyło to wielu i wywołało oskarżenia, że squat się „sprzedał”. Mieszkańcy 16 mieszkań C-Squat, którzy podejmowali decyzje za pomocą mieszanki konsensusu i głosowania, byli rozdarci między swoją tradycją przyjmowania każdego, kto potrzebował miejsca do rozbicia się, a presją zbliżającego się posiadania domu.
Kiedy Mike wrócił w 2010 roku, argumentował, że zasługuje na jedno z upragnionych mieszkań C-Squat, ponieważ to on otworzył budynek. Nie obyło się bez sporów na ten temat. Inny squatter ze starej szkoły, artysta tańczący z ogniem, który nazywał się Vlad, twierdził, że to on pierwszy przeciął zamek i wszedł do C-Squat. Przerażony obrzydliwym i zniszczonym stanem budynku, uciekł w poszukiwaniu lepszego miejsca, jak powiedział. Zanim wyszedł, założył swój własny zamek. A potem, według jego wersji historii, dał klucz Łysemu Mike’owi. Może więc Łysy Mike zrobił coś mniej awanturniczego niż włamanie do budynku: Może po prostu przekręcił klucz i wszedł do środka.
W każdym razie większość mieszkańców zaakceptowała, że Łysy Mike zasłużył na uznanie. Ważne było to, że w przeciwieństwie do Vlada, on został. Pracował niewiarygodnie ciężko, zjednywał sobie innych i zakotwiczył rosnącą społeczność przez trudne początkowe lata wożenia gruzu, sikania do wiader, bycia na wpół zamarzniętym w zimie i wożenia więcej gruzu. Niektórzy mieszkańcy C-Squat uważali, że to uprawniało go do stałego, nieograniczonego prawa do domu w budynku. Inni twierdzili, że skoro nie zamierza płacić za swoje miejsce, jak będą musieli to robić inni po zalegalizowaniu squatu, kolektyw nie może sobie pozwolić na jego utrzymanie. Jako kompromis, dali mu prywatną, pozbawioną okien przestrzeń w słynnej piwnicy, gdzie dzielił mały pokój z nowo zainstalowanymi panelami elektrycznymi i bojlerem.
Pierwszy raz przyszedłem do C-Squat wiosną 2010 roku, zastanawiając się, jak ta grupa długoletnich squatersów radzi sobie z przejściem do kolektywnego posiadania domu. Po tym, jak w 2012 roku zostałem przedstawiony Łysemu Mike’owi, minęło kilka tygodni pukania do drzwi jego piwnicy, zanim w końcu złapałem go w domu.
Kiedy Mike mnie wpuścił, zastałem jego przestrzeń czystą, cichą i suchą. Miał łóżeczko, a obok niego mniejsze łóżeczko jego psa Stelli, a jego rzeczy były poukładane w pudłach wokół nich. Siedząc u stóp łóżeczka, Mike miał dostęp do swojego stanowiska pracy: skanera podłączonego do brudnego, białego MacBooka z taśmą na wbudowanej kamerze wideo. We wszystkich kierunkach piętrzyły się pudła z negatywami. Nie tylko uczestniczył w najwcześniejszych dniach okupacji C-Squat, on je udokumentował. Jego wielkoformatowe negatywy zdołały uchwycić piękno surowych przestrzeni i młodych ludzi epoki, nie romantyzując ich. Zdjęcia były niezwykłe, magiczne i ziarniste, a my oglądaliśmy je razem godzinami.
Mike wiedział, że jego czas w piwnicy jest ograniczony. Mieszkańcy C-Squat podjęli trudną decyzję o wynajęciu powierzchni sklepowej, aby zarobić na czynsz i utrzymać swoje miesięczne płatności na przystępnym poziomie, gdy w końcu staną się spółdzielnią. Rezygnacja z lokalu oznaczała utratę tego, co było salonem C-Squat – i eksmisję Bald Mike’a z piwnicy poniżej.
Decyzja zapadła po wielu debatach na temat tego, co zrobić z tą przestrzenią. Gdyby wynajęli ją po stawkach rynkowych, które były wysokie na tętniącej życiem i mocno gentryfikowanej Avenue C, mogliby znacznie obniżyć swoje płatności. Mieszkańcy żartowali z tego, jak wyglądałby Starbucks w witrynie C-Squat. Niektórzy chcieli galerii sztuki, inni lobbowali za wymianą igieł. W końcu zdecydowali się na najemcę non-profit, który pasował do ich wspólnych wartości i pobierał czynsz poniżej rynkowego. Museum of Reclaimed Urban Space (MoRUS) dopiero zaczynało swoją działalność i wydawało się idealnie pasować. Założone przez byłego squatersa z budynku kilka przecznic na południe od Avenue C, muzeum miało prezentować między innymi historię squatów. W C-Squat muzeum mogło rozbudować przestrzeń do swoich potrzeb i planowało zachować jedną z pokojowych ścian z graffiti.
W oczekiwaniu na eksmisję inny mieszkaniec piwnicy spędził czas, pisząc satyryczny artykuł w stylu Onion z nagłówkiem: „Last Squatters Kicked Out of C-Squat to Make Way for Squatting Museum”. W squacie panował ironiczny dylemat.
Mike spieszył się, aby zeskanować swoje negatywy – pracochłonny proces, który mógł zająć miesiące – zanim zostanie wyrzucony. Obawiał się, że jego rzeczy mogą zostać rozrzucone na wietrze i że może umrzeć, kiedy zostanie eksmitowany. Chciał mojej pomocy. Rozmawialiśmy o archiwach, systemach zarządzania plikami, ochronie zasobów cyfrowych i zatrudnieniu stażysty. Rozważał nawet zaproszenie mnie do przeprowadzenia z nim wywiadu, aby jego historie mogły być dołączone do historii innych mieszkańców C-Squat, których ustne historie nagrywałem.
Gdy rozmawialiśmy, woda z mydłem zaczęła lać się po frontowej ścianie budynku; wkrótce potem do drzwi zapukali wolontariusze z nowego muzeum. Myli podłogi i zeszli na dół, żeby sprawdzić, czy woda spływa do piwnicy, a tak było. Wolontariusze nigdy wcześniej nie byli w jego pokoju i byli bardzo podekscytowani, gdy zobaczyli zdjęcia Mike’a. Ale te zdjęcia były jedną z jego niewielu cennych rzeczy i nie chciał się nimi dzielić, szczególnie z muzeum, na rzecz którego tracił swój dom. Po upewnieniu się, dokąd znika woda z mydłem (i obejrzeniu zdjęć), wolontariusze zostawili mnie i Mike’a samych. Wszystkie ich późniejsze próby nakłonienia go do podzielenia się zdjęciami nie powiodły się.
Przed rozpoczęciem procesu legalizacji mieszkańcy C-Squat uważali się za rodzinę. Nie wybrali siebie nawzajem, ale trzymali się razem na dobre i na złe. Wielu z nich to uciekinierzy i/lub byli wcześniej bezdomni, którzy zwracali się do siebie po jedzenie, przyjaźń i schronienie. Ich zadania wymagały pracy zespołowej, od odbudowy klatki schodowej do kontrolowania dostępu do budynku.
Zwykłe pojęcie amerykańskiego pokrewieństwa sugeruje, że rodziny są budowane przez krew i małżeństwo. Ale ciągłe jedzenie, praca i mieszkanie razem mogą również tworzyć więzi pokrewieństwa. Wielu długoletnich mieszkańców C-Squatu, a także mieszkańców innych budynków, mówiło mi, że squaty były jak rodziny. I wszyscy squattersi nazywali swoje kolektywy „domem.”
„Społeczeństwa domowe”, koncepcja opisana po raz pierwszy przez słynnego antropologa Claude’a Lévi-Straussa, zostały znalezione wszędzie od średniowiecznej Europy do północno-zachodniej części Pacyfiku, szczególnie u Kwakwaka’wakw. W społeczeństwach domowych ludzie są związani ze sobą poprzez związek ze wspólną własnością – zazwyczaj obejmującą duży dom – oraz wspólną historią, często obejmującą linię przodków. Aby przetrwać jako grupa, muszą chronić własność i historię, która ich definiuje. W miarę jak zmieniał się status prawny C-Squat, o to właśnie walczyli squattersi, swego rodzaju społeczność domowa.
https://www.sapiens.org/wp-content/uploads/2017/01/07-Williams_Like-a-Family_less-noise.mp3
„Niekoniecznie wyrzuciłbyś brata z domu, bo nie płacił ci czynszu” – mówi Erin Williams, która dorastała w tym budynku. „W pewnym momencie masz do spłacenia kredyt bankowy, a jeśli go nie spłacisz, to bank nie przejmuje się tym, że to twoi przyjaciele, chcą tylko swoich pieniędzy. … Szkoda, tak smutno, straciłeś ten budynek. … Nie chcę stracić mojego domu.”
Kiedy MoRUS w końcu zażądał przestrzeni w piwnicy w 2012 roku, Mike tymczasowo przeniósł się do rogu balkonu, a potem, tuż przed otwarciem muzeum, zniknął, zabierając ze sobą wszystkie swoje fotografie. Nigdy nie usiadł ze mną do historii mówionej. Nikt, z kim rozmawiałem, nie słyszał o nim. Nikt nie wie, dokąd poszedł ani co się stało z jego dokumentacją.
Do 2015 roku C-Squat w końcu zebrał kolekcję płacących czynsz członków i przeszedł ostatnią przeszkodę, by stać się spółdzielnią. Ale zrobili to bez Łysego Mike’a i bez wielu ludzi uwiecznionych na zdjęciach Mike’a, którzy otworzyli budynek. Ich własność materialna – dom, w którym się schronili – pozostała nienaruszona. Ale część własności niematerialnej, która ich łączyła – ich historia – przepadła.
Budynek prawdopodobnie przetrwa jako spółdzielnia o niskich dochodach przez kolejne dziesięciolecia. Mniej jasne jest to, czy przetrwa jako C-Squat: „dom” i rodzina.
Ten esej wygrał 2016 SAPIENS-Allegra Margaret Mead writing competition.
.