To nie książę Orsino, ale mały chłopiec, który wygląda na około 6 lat, podchodzi do błazna Feste’a – w muzycznej adaptacji Dwunastej nocy Willa Szekspira w Public Theater – i składa tę nieśmiertelną prośbę: If music be the food of love, play on.
Skoro Feste z tej okazji jest Shaina Taub, która jednocześnie służy jako bandleader, pianista, akordeonista, i która również sama napisała całą cholerną partyturę, okazuje się ona idealną osobą do powierzenia jej kierownictwa nad biesiadami. Taub jest obecnie jedną z lepiej strzeżonych tajemnic współczesnego musicalu. Aż do dzisiejszego wieczoru, to znaczy; partytura Taub jest gotowa na Broadway, a ona sama jest niesamowicie dobrą czarującą wykonawczynią.
Ale to tylko pierwszy z niezliczonych zachwytów na ekranie. Dwunasta Noc została skrócona do szybkich 90 minut z piosenkami, co oznacza, że jest to istna parada zachwytów z niewielką ilością przerw. W odróżnieniu od typowych przedstawień Twelfth Night, wydaje się, że znaczna część publiczności, do której dociera ta produkcja, jest zupełnie nowa dla tego utworu. Ich zachwyt, wraz z rozbrzmiewającym śmiechem zaskoczenia ze strony różnych młodych ludzi na widowni, tylko potęguje karnawałową atmosferę.
Bo ta produkcja rzeczywiście dociera do społeczności. Public Works, oddział Public, został założony sześć lat temu, aby – konkretnie – tworzyć „niezapomniane doświadczenia o bogatej doskonałości obywatelskiej i artystycznej” poprzez łączenie profesjonalnych artystów z grupami społecznymi w całym mieście. Ich ostatnie letnie musicale odbyły tournée po dzielnicach, a następnie krótką wizytę w Delacorte po ostatnich kilku sezonach Szekspira w Parku.
Rozbrykana produkcja Dwunastej nocy Public Works z 2016 roku została tak entuzjastycznie przyjęta, że teraz została poprawiona i ponownie wystawiona w Delacorte w pełnym wymiarze. Taub i choreograf Lorin Latarro powrócili do rebootu; reżyser Kwame Kwei-Armah jest niedostępny – jest teraz dyrektorem artystycznym londyńskiego Young Vic – Oskar Eustis z Public ponownie wystawił nową produkcję jako współreżyser.
Jeśli myśl o profesjonalnym/amatorskim wysiłku brzmi godnie, ale nieco akademicko, proszę zatrzeć tę myśl. Wersja Dwunastej nocy w wykonaniu Tauba może być opisana jedynie jako radosna. Stłoczenie na scenie 50 członków różnych grup społecznych sprawia, że całe miejsce nabiera rozpędu. Amatorzy, owszem, ale dobrze przygotowani, utalentowani, a przede wszystkim energicznie zaangażowani w każdą chwilę. Jedna scena – rodzaj fantazji dla nadętego Malvolio – zamienia się w pełnowymiarowy numer, który przywodzi na myśl inny moment z Public Theater: Numer „One” Michaela Bennetta w „A Chorus Line”, z całą rzeszą wykonawców w błyszczących kapeluszach (w jaskrawożółtym odcieniu, jak w tych pończochach z krzyżem). Tyle że tutaj mają ponad dwa razy więcej tancerzy niż miał Bennett, niewyszkolonych, ale pełnych pasji i entuzjazmu.
Obsada licząca około dwóch tuzinów jest powiększona o kontyngent społeczny, wywodzący się z szerokiej gamy grup – od maluchów po weteranów – i podzielony na dwie naprzemienne 50-osobowe obsady. Widzieliśmy „Czerwony Zespół” i musicie sobie wyobrazić, że „Niebieski Zespół” jest równie zachwycający.
Wszystko to byłoby nieistotne, gdyby ta Dwunasta Noc nie była najwyższej klasy widowiskiem muzycznym. Duża część zasług należy się Taubowi, który nie tylko napisał muzykę, ale prawdopodobnie jest również odpowiedzialny za adaptację tekstu Szekspira. Piosenki są imponujące, pomysłowe i bardzo sympatyczne; przypuszczam, że porównania do dawno temu wystawionej konfekcji Shakespeare in the Park, czyli Dwóch dżentelmenów z Werony Johna Guare’a i Galta MacDermota, są na miejscu. Jeśli chodzi o Taub – na stronie, na scenie i w innych miejscach – jest ona cudowna i z pewnością wzniesie się na wyżyny, do których będzie dążyć. Podczas gdy porównania tego rodzaju nie są w porządku, ona demonstruje rodzaj twórczo charyzmatycznej obecności tego kolegi w centrum bardziej aktualnego musicalu Public, Hamilton.
Inny wybuch blasku wspierający tę atrakcję pochodzi od głównej damy wieczoru, lub raczej głównej damy zmuszonej do noszenia męskiego stroju. Nikki M. James konsekwentnie daje mocne występy – w tym jako Portia w zeszłorocznej, spartaczonej produkcji Szekspira w Parku Juliusza Cezara – od kiedy zdobyła miasto i Tony jako Nabulungi w The Book of Mormon. Tutaj ujawnia, że z łatwością może unieść musical na swoich barkach, z nadmiarem uroku i talentem do szerokiego humoru, który do tej pory był nieco ukryty.
W Illyrii wyróżnia się również Shuler Hensley, który z roli na rolę wydaje się nigdy nie popełniać błędu. Tutaj gra on Sir Toby’ego Belcha i rzeczywiście daje coś, co można nazwać „beknięciem” przedstawienia. Kiedy nie ma go na scenie, wydaje się, że nie można go bezpiecznie zamknąć w garderobie; jest zadowolony z tego, że włóczy się po korytarzach, czasem przekrzykując się, a czasem wydając się po prostu cieszyć pięknym powietrzem letniej nocy. Do zabawy przyczyniają się także Ato Blankson-Wood, jako bardzo sympatyczny Orsino; Nanya-Akuki Goodrich jako zabawna Olivia (Taub wpadł na genialny pomysł, by opłakującej hrabinie towarzyszyło trio grające dixielandowy jazz); Troy Anthony jako Sebastian, choć mający znacznie mniej czasu na scenie niż jego bliźniak; oraz Lori Brown-Niang jako Maria. Specjalne wyróżnienie należy się Andrew Koberowi, jako niezwykle zabawnemu, sekretnie śpiewającemu i tańczącemu Malvolio. Co kusi nas, by wspomnieć, że jest to jedyny musical, jaki pamiętamy, w którym występuje port-a-potty.
Muzyka jest rzeczywiście pokarmem miłości, przynajmniej od czasu, gdy Bard napisał tę myśl na przełomie wieków. Siedemnastego wieku, to jest. Więc „graj dalej”, przez wszystkie środki; najbardziej szczególnie, jeśli masz Shaina Taub w domu.
Twelfth Night otwarto 31 lipca 2018 r. w Delacorte Theater i trwa do 19 sierpnia. Bilety i informacje: publictheater.org
.