Wstrząsająca opowieść o mięśniach, narkotykach i śmierci

EKSTRAKT ANDREAS MUNZER był wielbicielem Arnolda Schwarzeneggera. Postanowił, że chciałby naśladować jego sukces w świecie kulturystyki … i zapłacił za tę ambicję najwyższą cenę.

EKSTRAKT ANDREAS MUNZER był wielbicielem Arnolda Schwarzeneggera. Zdecydował, że chciałby naśladować jego sukces w świecie kulturystyki … i zapłacił za tę ambicję najwyższą cenę.

W Muscle (Yellow Jersey Press, £10.99), Jon Hotten opowiada smutną historię o nieuregulowanym nadmiarze, chemicznym chaosie, ciężko zdobytej chwale i śmierci.

„Był znany jako jeden z najmilszych mężczyzn w sporcie zamieszkałym głównie przez mięczaków, narcyzów, egoistów, poszukiwaczy uwagi, nadmiernych kompensatorów i śmiertelnie pokrzywdzonych. To był sport, który wymagał ekstremalności, więc przyciągał ekstremistów. Andi nie był kimś takim. But he had made the deal.

„He hit some heavy cycles: he injected two ampoules of testosterone a day; he took the oral steroids Halotestin and Anabol; he combined them with Masteron and Parabolan; he used between four and twenty-four units of the growth hormone STH.

„Steroids aided muscle repair and general recovery; they allowed him to train with greater intensity. Łączył różne rodzaje sterydów, aby uzyskać maksymalny efekt.

„Odkrył, że STH, syntetyczny hormon wzrostu, naśladował ludzki hormon wzrostu; sprawiał, że wszystko rosło – mięśnie, kości, narządy, tkanki. Jadł od sześciu do ośmiu tysięcy kalorii dziennie, aby odżywiać swoje mięśnie. Stosował insulinę, aby pobudzić swój metabolizm i szybciej spalać kalorie; każdego ranka zażywał co najmniej pięć tabletek aspiryny, aby rozrzedzić krew i pomóc w walce z bólem treningowym; stosował efedrynę i Captagon, aby zwiększyć swoją intensywność na ciężarach.

„Piętnaście tygodni lub tak od zawodów, rozpocząłby rygorystyczną dietę mającą na celu redukcję tkanki tłuszczowej. Zszedłby do dwóch tysięcy kalorii dziennie. W dniach i godzinach przed występem stosował Aldactone i Lasix, oba leki moczopędne, aby pozbyć się ostatniej wody.

„Większość zawodowców zbliża się do formy z zawodów raz lub dwa razy w roku. Wszystko inne wymagało zbyt wiele; Andi utrzymywał reputację zawsze w formie, lub blisko niej.

„Życie Andiego w Monachium było drogie. Kosztowało, i to na trzy sposoby. Rachunek za koszty fizyczne przychodził w bólu: miał księgę bólu na siłowni i płacił w całości, każdego dnia, rok po roku. Koszt psychiczny – cena za dwa życia – był pokrywany przez nieugiętą monachijską osobowość Andiego. Koszty finansowe, w porównaniu z tym prozaiczne, były jednak koniecznością. Andi mógł wydawać 10.000 DM miesięcznie na utrzymanie tego ciała.

„Bóle brzucha zaczęły się kilka miesięcy przed wyjazdem Andiego do Columbus, Ohio, na Arnold Classic w 1996 roku. Na początku był to tylko większy ból, a ból był walutą mięśni. Andi nie zwracał na niego uwagi. Wkopał się i zagnieździł wraz z innymi bólami: mękami treningu, banalnymi niedostatkami diety, ciągnięciami, nacięciami, nadwyrężeniami, szarpnięciami i skręceniami na siłowni. Ale wciąż powracał, a jego ładunek był inny. Koneser bólu, taki jak Andi, szybko by się zorientował. Byłby w stanie go rozpoznać i zaliczyć do czegoś wyjątkowego w grze bólu, do czegoś bardziej egzotycznego niż to, co zwykle znosił. Może gdyby Andi zrezygnował wtedy z treningu, gdyby odwrócił się od usychających niedostatków kolejnej rundy zawodów i przestał pić soki, może by przeżył.

„Po szóstym miejscu na Arnold Classic 2 marca, nastrój Andiego pozostał niski. 'Człowieku, dlaczego się nie śmiejesz?’ powiedział do niego jeden z niemieckich urzędników. 'Jesteś najlepszym białym facetem za pięcioma Murzynami’. Andi nigdy nie miał zamiaru się z tego śmiać. Najlepszy biały facet. Najlepiej mówiący po niemiecku. Cały ten ból i niedostatek, wszystkie seminaria na siłowni i pełne bólu noce dla tych bezwartościowych epitetów.

„Rankiem 13 marca bóle brzucha Andiego stały się intensywne. Jego jelita były spuchnięte i twarde. Przyszedł jego rachunek. Był prawie pewien, że tym razem nie da rady go spłacić. Dług był zbyt duży. Agonia narastała. Andi miał 15-letni związek z bólem. Ból był jego starym kumplem. Wydawało mu się, że zna go już dość dobrze. Ból rzucił w niego wiele, a on to przyjął. Ból oznaczał zmianę. Ból oznaczał wzrost. Oznaczał siłę. Andi był królem bólu.

„Andi próbował przejechać to tak, jak przejechałby najcięższe powtórzenia, wykorzystać ból jako radość. Wewnątrz nabrzmiałego horroru, który zaczynał się pod żebrami, sztuczny testosteron zadokował do receptorów mięśni. Gdy już się tam znalazł, nakazał produkcję białek, które pogrubiły ściany mięśni. Naczynia krwionośne, i tak już nadwyrężone, nie mogły dłużej wytrzymać ciśnienia krwi Andiego. Pękły. Pod gęstym mięśniem jelita Andi wykrwawił się na śmierć.

„O godzinie 19.00 chirurdzy zdecydowali się na operację, aby zatrzymać krwawienie wewnątrz żołądka Andiego. Andi przeszedł operację, ale jego problemy zwielokrotniły się katastrofalnie.

„Jego krew była lepka i wolno płynęła. Jego poziom potasu był nadmiernie wysoki. Był odwodniony przez diuretyki, których używał w dniach poprzedzających jego ostatnie zawody. Jego wątroba się topiła. Sekcja zwłok wykazałaby, że rozpuściła się prawie całkowicie. Ciało Andiego doznało szoku. Po tym jak wątroba zawiodła, zawiodły również nerki. Zaoferowano mu transfuzję krwi, ale było już za późno. Serce Andiego wytrzymało przez chwilę – zawsze miał wielkie serce – ale do rana złożyło się i Andreas Munzer dołączył do grona zmarłych kulturystów.

„Jego implozja była niesamowita, nieunikniona i smutna. Arnold Schwarzenegger wysłał wieniec z Hollywood na grób Andiego. Wiadomość była prosta. Brzmiała: Ostatnie pozdrowienie dla przyjaciela.

Andreas Munzer miał tylko 31 lat.

  • Twitter
  • Whatsapp
  • Email

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.