Kiedy myśli się o perkusistach, którzy ukształtowali brzmienie współczesnej muzyki rockowej, jest trzech, którzy się wyróżniają, Hal Blaine, Jim Gordon i Jeff Porcaro.
Wszyscy trzej robili więcej niż tylko trzymanie czasu, wykraczali poza rolę najemnej ręki lub sidemana.
Blaine jest najbardziej znany jako członek Wrecking Crew, studyjnych czarodziejów, którzy pomogli Philowi Spectorowi stworzyć jego „Wall of Sound”.
Jeff Porcaro był przede wszystkim perkusistą zespołu Toto, ale jest uważany za „jednego z najbardziej nagranych perkusistów w historii” aż do swojej przedwczesnej śmierci w 1992 roku.
Pomiędzy Blaine’a i Porcaro wpleciony jest Jim Gordon.
Gordon zdobył swoje umiejętności jako perkusista sesyjny w Los Angeles, grając koncerty, na które Hal Blaine nie mógł zdążyć…co czyni go trzeciorzędnym członkiem Wrecking Crew, chociaż większość już tego nie przyzna.
Był tak dobry, że zaraz po ukończeniu szkoły średniej, dostał pracę w trasie po Europie jako perkusista The Everly Brothers.
Po powrocie do LA z trasy, zaczął budować reputację jako pomysłowy i niezawodny perkusista sesyjny w późnych latach 60-tych. Ze wszystkim, co działo się w tym czasie, pomysłowość była łatwo dostępna, ale niezawodność nie zawsze była mocną stroną kreatywnego zestawu w LA w tamtym czasie.
Na szczęście dla Gordona, był on zarówno pomysłowy, jak i niezawodny.
Po trasie z Delany & Bonnie, wyruszył na odpowiednio nazwaną trasę Joe Cockera Mad Dogs and Englishmen Tour. Kiedy ta trasa dobiegła końca, od razu zabrał się do pracy nad All Things Must Pass George’a Harrisona.
Zważywszy, że był to szczytowy okres picia i ćpania, samo przetrwanie tych trzech rzeczy byłoby osiągnięciem, nie mówiąc już o byciu aktywnym twórczym uczestnikiem.
Jestem pewien, że słyszeliście pracę Jima Gordona, być może jego najsłynniejszym występem było bycie członkiem zespołu wspierającego na All Things Must Pass George’a Harrisona. Rdzeń tego zespołu następnie udałby się do utworzenia Derek and the Domino’s, prowadzony przez gitarę-slinging bóstwo Eric Clapton.
Wiemy teraz Derek and the Domino’s album Laya and Assorted Other Love Songs jako klasyczny zszywka muzyki rockowej. Ale tak nie było, kiedy został wydany.
Kiedy Clapton odmówił wprowadzenia go na rynek jako albumu „Erica Claptona”, ich wytwórnia zrobiła to, co wytwórnie zrobiły i nadal robią najlepiej – zachowały się jak rozwydrzone dzieci, odmawiając wprowadzenia płyty na rynek. Zabawne jednak, że fani muzyki są mądrzejsi od większości szefów wytwórni.
Laya and Assorted Other Love Songs szybko stał się jednym z najbardziej definitywnych albumów początku lat 70-tych.
Tutaj jestem pewien, że słyszałeś pracę Gordona – popisowa piosenka zespołu „Layla” została napisana przez Claptona i Gordona.
Clapton napisał muzykę i tekst, a Gordon kodę fortepianową (chociaż, aby być uczciwym, istnieje argument, że podchwycił ją od swojej ówczesnej dziewczyny Rity Coolidge). „Layla” to zszywka rock’n’rolla.
Poza genialnym i natychmiast rozpoznawalnym gitarowym intro i udręczonymi błaganiami Claptona, to fortepianowa koda Gordona nawiedza tę piosenkę i uzupełnia ją intro Claptona, czyniąc z niej jeden z najbardziej smutnych utworów muzycznych w rock’n’rollu.
Jim Gordon nie był tylko perkusistą, był geniuszem. Nawet po tym, jak Derek and the Domino’s implodowali, Eric Clapton nadal uważał go za „Najlepszego perkusistę w rock and rollu” i używał go na każdym solowym albumie aż do Slowhand.
Lista albumów, do których powstania przyczynił się Jim Gordon, jest tak długa, jak różnorodna. Bez wysiłku poruszał się od gatunku do gatunku, od Mel Torme’ do Merle Haggard do Lindy Rondstadt do komercyjnych dżingli do Muzak i wszędzie pomiędzy.
Jim Gordon ustanowił platynowy standard dla tego, co znaczyło być nie tylko perkusistą sesyjnym, ale perkusistą jako muzykiem. Zdolność Gordona do przeskakiwania z gatunku do gatunku tak zręcznie i wpływ każdej piosenki tak doskonale był prawie schizofreniczny. Jest ku temu powód.
Jim Gordon jest schizofrenikiem.
Większość ludzi ze schizofrenią nie jest agresywna. Niestety Jim Gordon nie jest jednym z nich.
3 czerwca 1983 roku choroba Jima Gordona pokonała go i zabił swoją matkę.
Został następnie skazany na 16 lat do dożywocia i od 1984 roku przebywa w więzieniu w Kalifornii.
Jednakże historia Jima Gordona to coś więcej niż tylko jego choroba, zbrodnia i muzyka. Jest to ostrzegawcza opowieść o nadużywaniu narkotyków, jak również oskarżenie ówczesnej instytucji medycznej, władz Los Angeles i permisywnej natury przenikającej przemysł rozrywkowy.
Najbardziej definitywne pismo, jakie znalazłem na temat Gordona pochodzi od Barry’ego Rehfelda w Rolling Stone z 1985 roku, „When the Voices Took Over”.
Odrzucenie Jima Gordona jako „szalonego” jest prostoduszne i neguje zarówno jego chorobę, jak i podważa jego twórczy wkład.
Więc nasuwa się pytanie, czy minęło wystarczająco dużo czasu, abyśmy mogli ponownie zbadać Jima Gordona niezależnie od jego zbrodni?
W naszym społeczeństwie, choroba psychiczna jest formą społecznego trądu. Przyznanie się do niej w jakikolwiek sposób oznacza natychmiastowy ostracyzm.
Coś tak skomplikowanego i niechlujnego jak schizofrenia jest wykładniczo gorsze od depresji czy choroby dwubiegunowej. Nastąpił postęp w pojmowaniu i leczeniu problemów zdrowia psychicznego. Niestety, tak permisywny jak przemysł rozrywkowy, wciąż ignoruje choroby psychiczne.
Nie dziwi więc, że wielu przyjaciół i kolegów Gordona odwróciło się od niego po tym, jak został aresztowany i skazany.
Gordon jest obecnie w więzieniu i nie jestem do końca pewien, czy zostanie z niego zwolniony. Do tej pory 10 razy odmawiano mu zwolnienia warunkowego, a w 2021 r. będzie się kwalifikował ponownie.
Bazując na tym, co wiem (co prawda niewiele), nie podałbym argumentu za zwolnieniem warunkowym.
HOWEVER…
Muzyka, którą stworzył Jim Gordon, stała się fundamentem dla całego gatunku muzyki, który zdefiniował całe pokolenie. Piosenki, które nadal inspirują ludzi po dziś dzień.
Choć może to być ciężka sytuacja perkusisty, aby pozostać w tle, są tacy, którzy naprawdę wznoszą się ponad i zasługują na bardziej krytyczne badanie niż perkusista, który może po prostu grać na click-tracku i utrzymywać czas 4/4.
Jim Gordon jest rodzajem perkusisty, który zasługuje na krytyczne badanie.
Jego artystyczny wkład dla tak wielu artystów w tak wielu piosenkach jest po prostu zbyt ważny, aby go zdyskontować lub mieć go tak łatwo odrzuconego jako „szalonego”.”
- To co wiemy jako fakt to to, że zabił swoją matkę i jest autentycznie chory.
- To co również wiemy jako fakt to to, że był bezkonkurencyjny przez okres czasu, w którym był praktykującym muzykiem.
- Wiemy również, że jego historia jest tragicznie skomplikowana i jeszcze bardziej tragiczna przez powolne pozwalanie na ignorowanie jego twórczego wkładu.
Czy minęło wystarczająco dużo czasu, abyśmy mogli spojrzeć na jego pracę niezależnie od jego zbrodni?
Led Zeppelin otrzymał nagrodę Kennedy Center Award. Czy tylko ja czytałem „Hammer of the Gods”?
Słuchaj, nie sugeruję ani nie wnoszę o przyznanie mu jakiejkolwiek nagrody czy przyjęcie do jakiejkolwiek „sali sław”. Po prostu myślę, że być może jego muzyczne umiejętności i wkład są warte bardziej krytycznego zbadania.
Panteon rock’n’rolla jest pełen ludzi, którzy robili straszne rzeczy innym ludziom. Wystarczy posłuchać podcastu Disgraceland.
Może ktoś czytając to pomyśli, że pomijam lub dyskontuję pozostałych przy życiu członków rodziny Gordona lub ignoruję pamięć jego matki, Osa Marie Gordon. Nie robię tego. Jeśli tak jest, to podświadomie. To, co przeżyła cała rodzina Gordonów jest czymś, czego żadna rodzina nie powinna nigdy doświadczyć.
Może ktoś czytając to myśli, że jestem apologetą Jima Gordona.
Nie jestem. Nie mam złudzeń co do tego, co zrobił. Zatłukł swoją matkę młotkiem i zadźgał ją. To jest fakt. Wiem też, że uzależnienie i narkomania zwiększa prawdopodobieństwo przemocy wśród schizofreników. Choroba ta sieje spustoszenie nie tylko w jednostce, ale także w rodzinie i ostatecznie w społeczeństwie.
Ale czy Jim Gordon nie jest kimś więcej niż jego zbrodnia? Czy nie jest kimś więcej niż jego choroba?
Czy Pablo Picasso nie jest kimś więcej niż tylko rasistą? Albo pedofilem?
Możesz uznać tę analogię za hiperboliczną, ale weź pod uwagę niektórych artystów, z którymi pracował:
Carly Simon
Hall & Oates
Merle Haggard
Crosby, Stills and Nash
Neil Diamond
Steely Dan
Tom Waits
Frank Zappa
John Lennon
BB King
Jackson Browne
To powinno zrobić na tobie wrażenie. Ja wciąż jestem pod wrażeniem i wiem o tym od…cóż, od wielu lat.
Istnieje precedens przeoczenia morderstwa w społeczności twórców. Nie będę wymieniał nazwisk, ale zapewniam, że istnieje.
W miarę upływu lat jego wkład w muzykę jest marginalizowany, a to tylko dodaje kolejną tragiczną warstwę do i tak już epickiej tragicznej opowieści.