Przez prawie wszystkie moje posty na blogu, mam na celu zrobienie jakiegoś punktu. Czy dotyczące autonomii, próbując ocenić większy problem, lub po prostu opowiadając historię, ale nie wierzę, że żaden z nich nie są tak wpływowe, jak ten, który opowiadam dzisiaj.
Dax Cowart był, kiedy wprowadzono mnie do jego historii, po prostu człowiek, który był wykładany do mnie w klasie. To nie trwało długo dla mnie, aby rozpoznać znaczenie człowieka, który nie był tylko przedmiotem wykładu. Opowiadał się za prawami pacjenta, a w szczególności za prawem do śmierci. Dax Cowart nie był taki jak Dr. Death, o którym pisałem wcześniej. Obaj opowiadali się za prawami pacjenta do śmierci. Jeden był po stronie medycyny, drugi po stronie cierpienia. Jednak obaj mężczyźni, Dax Cowart w znacznie większym stopniu niż Dr Death, są stosunkowo mało znani. Historia Daxa Cowarta zasługuje na to, by ją poznać. Nie jest on po prostu kimś, kto bronił swoich własnych interesów, ale interesów ogółu pacjentów, tych, których nigdy nie spotkałby ani nigdy nie poznał. Pan Cowart wykorzystał życie, którego nie chciał, aby być tam dla kogoś, kto go potrzebował. To jest jego historia.
Donald Cowart (zanim zmienił imię na Dax) był po prostu produktem kochającego amerykańskiego domu z klasy średniej w latach pięćdziesiątych. Uwielbiał uprawiać sport i był rozchwytywanym graczem w piłkę nożną. Po ukończeniu szkoły średniej, Cowart odbył służbę w Wietnamie jako pilot. Cowart pozostał w rezerwie Sił Powietrznych po jego tour.
To było lato 1973 roku. Cowart pozostał działka w rezerwie Sił Powietrznych i spędzał czas w domu z rodziną. Pan Cowart poszedł z ojcem do obszaru ziemi, którą jego ojciec chciał kupić. Nieznany do Cowarts, był poważny wyciek gazu: cały obszar był zaśmiecony propanu gazu w powietrzu. Po zbadaniu ziemi, Cowarts wszedł do swojego samochodu, aby odejść. Zapłon silnika samochodu zaiskrzył cały gaz, powodując, że samochód prawie natychmiast zapalił się wraz z otoczeniem. Obaj mężczyźni zostali poważnie poparzeni, zwęgleni i oszpeceni nie do pojęcia. Cowart stracił oczy, ręce, oczy i prawie całą skórę na ciele. Jego ojciec zmarł w drodze do szpitala, ale Cowart przeżył.
Odwołując się do publiczności, Cowart powiedział, że był w tak ekscytujący ból, chciał umrzeć w tym momencie. On rzeczywiście, poprosił swojego ratownika, aby dać mu broń, którą jego ratownik „w bardzo miły i współczujący sposób” powiedział mu, że nie może tego zrobić. Od samego początku Cowart chciał umrzeć, obawiając się, że nie będzie już tą samą osobą z tymi samymi zdolnościami, nawet gdyby wyzdrowiał.
Przez następne 10 miesięcy Cowart poddawał się przymusowemu leczeniu. Ponieważ działanie środków przeciwbólowych nie było do końca zrozumiałe, Cowart był pozostawiony sam sobie w kwestii radzenia sobie z bólem. W wyniku ciężkich i rozległych oparzeń, Cowart nieustannie odczuwał ból. Niemal za każdym razem, gdy tylko mógł, błagał lekarzy o śmierć, a ci odmawiali. Wachlarz „zabiegów” dostępnych dla Cowarta był nie tylko męczący, ale wręcz codzienny. Obejmowały one ciągłe nakładanie i zdejmowanie bandaży na jego bardzo wrażliwą, uszkodzoną skórę, chlorowane kąpiele (które, próbując zwalczyć infekcję, powodują bardzo bolesne uczucie kłucia na odsłoniętej skórze), oraz usuwanie martwego naskórka najostrzejszymi narzędziami. Cowart z grymasem przyrównywał te zabiegi do regularnego „obdzierania żywcem ze skóry”. Pomimo tego wszystkiego, odmówiono mu jakiejkolwiek formy komunikacji, w której mógłby uzyskać pomoc prawną. Zrozpaczony Cowart wielokrotnie próbował popełnić samobójstwo. Nigdy mu się to nie udawało. Przez te dziesięć miesięcy, Cowart każdy pojedynczy dzień był jeden, w którym nie chciał zobaczyć koniec.
Po zwolnieniu ze szpitala, Cowart pozostał niewidomy i bez rąk. Pomimo tego, zdobył tytuł prawnika z Texas Tech University i poszedł dalej, aby założyć własną praktykę. Obecnie Cowart specjalizuje się w błędach lekarskich, a konkretnie w sprawach dotyczących naruszenia autonomii pacjenta. Do dnia dzisiejszego, Cowart zaciekle walczy o prawa pacjentów, ponieważ doświadczył własnego osobistego piekła przez lata swojego życia, wszystko w wyniku leczenia w jego szpitalu.
Historia Daxa Cowarta jest tak wstrząsająca, jak to jest ważne. Oczywiście, jego wynik, jego cała sytuacja byłaby drastycznie inna, gdyby miała miejsce dzisiaj. To jest całkowicie poza punktem. Sens jego życia, lekcja, której nas uczy, nie zależy od okoliczności, w jakich się wtedy znajdował. Nie zależy nawet od jego woli życia, która przez większość jego życia nie istniała. Ten przypadek wyjaśnia strukturę medycyny i praw, które są przyznane do nas samych.
Cowart był mistrzem praw pacjenta. Jego osobiste doświadczenia doprowadziły go do zostania adwokatem, gdzie mógł zrobić różnicę, której nie można było zrobić, gdy sam był cierpiącym pacjentem. Przypadek Cowarta wyjaśnia fakt, że, moim zdaniem, istnieje coś poza samą medycyną. Nie jest to tylko leczenie. Jest empatia, jest zrozumienie, współczucie, podstawowe niuanse emocjonalne, które czynią nas ludźmi. Gdzie to było w czasach Cowarta?
Być sprawiedliwym, żaden lekarz w świecie Cowarta nie byłby skłonny przyznać mu śmierć. Choć niewątpliwie współczuli mu, żadna forma wspomaganego samobójstwa nie istniała. To było znane jako morderstwo. Poszliby do więzienia. Jego obrażenia, choć przerażające, nie były śmiertelne. Jego lekarze odrzucili wszelkie szanse na zakończenie jego życia, ponieważ oni, przypuszczalnie, widzieli możliwości leczenia.
Co Cowart ujawnił było to, że istniał system, który był większy niż te elementy ludzkości. System, zarówno w czasie składający się z kodeksów lekarzy wraz z prawem, uniemożliwił kogoś, kto chciał nic innego, ale umrzeć, tylko, że. Śmierć. Śmierć nie była brana pod uwagę. Cokolwiek Cowart chciał, z consideration.
Teraz w obronie lekarzy, jak powiedziałem, to w tym czasie było morderstwo. Tak samo, Cowart niewątpliwie cierpiał na problemy ze zdrowiem psychicznym, które mogły utrudnić jego osąd. Ale to wydarzenie podkreśla ważny punkt: my, jako istoty ludzkie, zasługują na prawo do dyktowania, co dzieje się z naszymi ciałami. Nie tylko w formie życia lub umierania, ale zupełnie poza tym. Powinniśmy mieć kontrolę nad naszym leczeniem, naszymi środkami do życia. Współczesna medycyna bardzo dobrze respektuje wiele z tych punktów. Jednak aspektem, z którym wciąż się zmagamy, jest wspomagane samobójstwo. Dlaczego jesteśmy tak niezdecydowani, aby je przyznać? Czy postrzegamy śmierć jako zbrodnię, czy uwolnienie dla ludzi, którzy tego potrzebują?
Nie jestem zwolennikiem absolutnie każdego, kto chce umrzeć, aby otrzymać takie. Jest to o wiele, wiele bardziej skomplikowane niż samo pragnienie śmierci. Ale opowiadam się, podobnie jak Cowart, za pewną drogą. Dyskusję, możliwość wyrażenia tego, co lekarz może zaoferować i czego ja chcę. Jednostki powinny mieć możliwość umrzeć. Oczywiście, prawo do śmierci staje się bardzo skomplikowane z regulacjami, prawami i zastrzeżeniami. Nie uważam, że są one pozbawione wartości merytorycznej. Wierzę jednak, że w ostatecznym rozrachunku Cowart walczył o ten prosty punkt, który umyka tak wielu z nas. Nie jest zbrodnią umrzeć. To jest nasze prawo.