George Washington i deizm

George Washington i deizm

George Washington i deizm

Deiści mają wspaniały przykład tolerancji, wytrwałości i uczciwości w osobie współwyznawcy deizmu George’a Washingtona.

Chrześcijańscy kaznodzieje, którzy gorąco pragnęli, aby Washington był przedstawiany jako jeden z nich, wymyślili wiele historii o silnych chrześcijańskich przekonaniach George’a Washingtona. Jednym z głównych propagatorów tych propagandowych kawałków był Mason Locke Weems, chrześcijański kaznodzieja, który wymyślił bajkę o Jerzym Waszyngtonie i drzewie wiśniowym. Gorączkowo propagował też mit o Jerzym Waszyngtonie i chrześcijaństwie.

Washington, jak wielu ludzi w kolonialnej Ameryce, należał do kościoła anglikańskiego i był w nim zakrystianem. Ale we wczesnej Ameryce, szczególnie w Ameryce przedrewolucyjnej, trzeba było należeć do kościoła dominującego, jeśli chciało się mieć wpływy w społeczeństwie, co ilustruje poniższy fragment zaczerpnięty z Old Chruches, Ministers and Families of Virginia, autorstwa biskupa Williama Meade’a, I, s 191. „Nawet pan Jefferson i George Wythe, którzy nie ukrywali swojej niewiary w chrześcijaństwo, brali udział w obowiązkach zakrystianów, jeden w Williamsburgu, drugi w Albermarle, ponieważ chcieli być ludźmi wpływowymi.”

W książce Washington and Religion autorstwa Paula F. Bollera, Jr, czytamy na stronie 92, „Washington nie był niewierzący, jeśli przez niewierzącego rozumiemy niedowiarka. Waszyngton miał niekwestionowaną wiarę w Opatrzność i, jak widzieliśmy, przy wielu okazjach wyrażał ją publicznie. To, że nie był to zwykły retoryczny chwyt z jego strony, przeznaczony do publicznej konsumpcji, wynika z jego ciągłych aluzji do Opatrzności w osobistych listach. Uważna analiza religijnych odniesień w jego prywatnej korespondencji pozwala sądzić, że wiara Waszyngtona w Wielkiego Projektanta była tak samo głęboko zakorzeniona i znacząca dla jego życia, jak, powiedzmy, spokojna wiara Ralpha Waldo Emersona w Uniwersalnego Ducha przenikającego nieustannie zmieniające się pozory codziennego świata.”

Na stronie 82 tej samej książki Boller zamieszcza cytat z prezbiteriańskiego pastora, Arthura B. Bradforda, który był współpracownikiem Ashbela Greena, innego prezbiteriańskiego pastora, który znał osobiście George’a Washingtona. Bradford napisał, że Green „często powtarzał mi, choć oczywiście z przykrością, że choć Waszyngton z wielkim szacunkiem odnosił się do religii i jej ceremonii, podobnie jak prawie wszyscy założyciele Republiki, nie był chrześcijaninem, lecz deistą”

Jak prawdziwie inteligentni ludzie we wszystkich czasach i miejscach, Waszyngton zdawał sobie sprawę, jak niewiele wiemy o życiu i działaniu wszechświata. Pisał, że drogi Opatrzności są „niezgłębione”. Mimo to starał się robić wszystko, co w jego mocy, we wszystkich aspektach swojego życia. Kiedy wszystko było ciemne i wyglądało na to, że rewolucja zostanie przegrana, nigdy się nie poddał. Nawet gdy ludzie w jego własnych szeregach zwracali się przeciwko niemu i próbowali go pogrążyć, on wytrwał dzięki swojej głębokiej, deistycznej wierze w Opatrzność.

Tolerancja Washingtona dla różnych religii była widoczna w jego rozkazie dla Armii Kontynentalnej, aby wstrzymać obchody Dnia Papieskiego. Dzień Papieski był amerykańskim odpowiednikiem Dnia Guya Fawkesa w Anglii. Kluczową częścią Dnia Papieskiego było spalenie podobizny papieża. W swoim rozkazie Waszyngton określił tę tradycję jako „śmieszną i dziecinną” i stwierdził, że w Armii Kontynentalnej nie ma miejsca na tego typu zachowania.

Nauczyciel Weems napisał, że na łożu śmierci Waszyngtona „Waszyngton złożył przyzwoicie ręce na piersi, po czym dysząc 'Ojcze miłosierdzia, weź mnie do siebie’ – zasnął”. Podobnie jak prawie wszystko, co chrześcijańscy fundamentaliści napisali o Waszyngtonie, jest to nieprawda.

Tobias Lear, sekretarz Waszyngtona, był przy nim, gdy umierał. Oto jego relacja ze śmierci Waszyngtona.
„Około dziesiątej podjął kilka prób rozmowy ze mną, zanim udało mu się to osiągnąć, w końcu powiedział: „Właśnie odchodzę. Pochowajcie mnie godnie i nie pozwólcie, aby moje ciało zostało złożone w grobowcu w mniej niż trzy dni po mojej śmierci”. Skinęłam głową na zgodę, bo nie mogłam mówić. Wtedy spojrzał na mnie ponownie i powiedział: „Czy mnie rozumiesz?” Odpowiedziałem: „Tak.” „To dobrze”, powiedział.

„Około dziesięciu minut przed śmiercią (co było między dziesiątą a jedenastą) jego oddech stał się łatwiejszy; leżał spokojnie; – wyjął rękę z mojej i poczuł swój własny puls. Widziałem, że jego oblicze się zmieniło. Porozmawiałem z doktorem Craikiem, który siedział przy ogniu; – podszedł do łóżka. Ręka generała spadła z jego nadgarstka – wziąłem ją do ręki i położyłem na łonie. Dr Craik zakrył mu oczy dłońmi, a on zmarł bez walki i bez westchnienia!”

Podobnie jak inni deiści, tacy jak Paine, Jefferson, Voltaire, Franklin i Allen, Waszyngton nie obawiał się śmierci, lecz patrzył na nią jak na kolejną część natury. Choć nie spekulował na temat życia pozagrobowego, nie krępował się patrzeć na własną śmierć jako na część boskiego planu.

George Washington jest dla nas wspaniałym przykładem altruizmu i pozytywnego działania. Jego czyny mówią nam mocniej niż jakiekolwiek słowa, abyśmy wytrwali w obliczu wszelkich przeszkód. Aby nigdy się nie poddawać i zawsze łączyć nasze szczere przekonania z działaniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.